Dojazd
Zależało by chyba posta zatytułować : " Wiwat GPS!!!" , chociaż może lepiej :" MYŚL !!!". Tradycyjnie podczas podróży w nieznane wziąłem swojego GPS, wpisałem cel i heja. Szło całkiem nieźle, wręcz nawet wspaniale, do momentu dojazdu do Śmigla. Nawigacja wskazała, że należy jechać prosto i skręcić w jakaś drogę pomiędzy budynkami. Jak doradziła, tak oczywiście uczyniłem;). No i się zaczęło. Po przejechaniu 100-150m pojawił się na drodze śnieg, a było go jakieś 1-2m w poprzek drogi. Dalej go oczywiście nie było. Wyglądało, to tak, że mieszkaniec domu wyrzucił go na ulice. Niestety, było go tyle, że moje wspaniałe autko powiesiło się na nim!!!!. Uwolnienie się z tej pułapki zajęło mi jakąś godzinkę. Niezbędna była pomoc Pana mieszkającego tuz, tuż. Po godzince obserwacji, zdecydował sie na pomoc i wyciągnął nas swoi samochodem, bo wykopać się niestety nie dało. Ale na tym nie koniec. Cofając się wpadłem w błoto. Błoto takie jak się widuję tylko i wyłącznie na Camel Trophy. Kolejne 1,5 godziny walki z uwolnieniem samochodziku i nas nic nie dały. Łopata, szlaka, próba wyciągniećia za pomocą samochodu wspomnianego Dobroczyńcy - skończyła się zerwaniem linki holowniczej. Pomógł dopiero traktor i łańcuchy!!!. Brudni, źli - mowiąc delikatnie - pokonaliśmy ostanie 15km w niezbyt dobrych humorach. Przy kolacji kupa śmiechu i jakoś przeszło. Choć muszę wspomnieć, że ponoć i tak byłem wyjątkowo spokojny.
Warsztaty
Po kolacji, pół godzinki przerwy i zajęcia. Jadąc tam, nie miałem absolutnie żadnego wyobrażenia, jak to ma wyglądać. Znałem kilka osób z grupy wsparcia i mitingów. Tematem była szeroko pojęta RODZINA. W piątek do późnych godzin nocnych trwała integracja i "zajęcia w grupach". Cała sobotę wypełniały zajęcia i rozmowy. Wszytko to co się tam działo całkowicie odbiegało od moich wyobrażeń. Było mnóstwo emocji, czasem rozdrapywanie czegoś bardzo złego i przykrego. Na wszystkich uczestnikach ogromne wrażenie wywołał obraz rodziny przedstawiony prze jedno z małżeństw. Odbiór całego ich życia różnił się się u nich jak dzień i noc. ich wystąpienie było chyba głównym wydarzeniem całego weekendu. U wszystkich, tzn. kobiet i mężczyzn emocje wywołały trzęsienie ziemi. Cześć kobiet praktycznie nie spała. wszytko to co wydarzyło się w sobotę, w niedziele przyniosło Nadzieję. Pomimo łez, ogromnego żalu, poczucia krzywd, pojawił się promyk na lepsze życie obojga tych ludzi.
"... A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój..."
Słowa te z piosenki Budki Suflera chyba najlepiej oddają to co się stało później.
EmKa wrócila tak porobiona, z takim kuku w głowie, że słów brak. Nie zdawała sobie sprawy, że istnieje taki świat:
- Sądziłam, że taki świat jest tylko w filmach.
Tak to wszystko podsumowała.
Podsumowanie
Jak już wspomniałem, moje oczekiwanie były zupełnie inne. Jednak prawdziwość wypowiedzi, autentyczność reakcji, brak obłudy podczas rozmów dał mi bardzo pozytywnego kopa. Odnalazłem pokrewne dusze i sądzę, że nowych przyjaciół: Rafał, Marcin, Mariolka, Mirka, Ela i wielu innych. Pojawiły się również bardzo fajne i budujące opinie na mój temat. Utwierdzają mnie one w przekonaniu, że należy iść w kierunku realizacji swoich marzeń. Ciepłe słowa z ust Sylwka i Arlety były bardzo budujące. Całe te warsztaty przypominały mi w dużym stopniu pobyt na Piątce. Nie mówiono o niczym, o czym bym nie wiedział. A jednak. W głowie zaskoczyło to coś. To coś, co pozwoliło mi wtedy zrozumieć, że jestem uzależniony. Cały ten czas spędzony w gronie tych życzliwych ludzi, uważam za wyjątkowo pożyteczny i przydatny. Najbardziej się cieszę z tego, że obok mnie zawsze siedziała EmKa. Siedziała i zabrała nawet głos. Wg opinii postronnych obserwatorów (nie Jej jednak), mówiła bardzo mądrze i składnie. Bez skrępowania i zbędnych emocji. Jestem bardzo, ale to bardzo zadowolony.
Słowa te z piosenki Budki Suflera chyba najlepiej oddają to co się stało później.
EmKa wrócila tak porobiona, z takim kuku w głowie, że słów brak. Nie zdawała sobie sprawy, że istnieje taki świat:
- Sądziłam, że taki świat jest tylko w filmach.
Tak to wszystko podsumowała.
Podsumowanie
Jak już wspomniałem, moje oczekiwanie były zupełnie inne. Jednak prawdziwość wypowiedzi, autentyczność reakcji, brak obłudy podczas rozmów dał mi bardzo pozytywnego kopa. Odnalazłem pokrewne dusze i sądzę, że nowych przyjaciół: Rafał, Marcin, Mariolka, Mirka, Ela i wielu innych. Pojawiły się również bardzo fajne i budujące opinie na mój temat. Utwierdzają mnie one w przekonaniu, że należy iść w kierunku realizacji swoich marzeń. Ciepłe słowa z ust Sylwka i Arlety były bardzo budujące. Całe te warsztaty przypominały mi w dużym stopniu pobyt na Piątce. Nie mówiono o niczym, o czym bym nie wiedział. A jednak. W głowie zaskoczyło to coś. To coś, co pozwoliło mi wtedy zrozumieć, że jestem uzależniony. Cały ten czas spędzony w gronie tych życzliwych ludzi, uważam za wyjątkowo pożyteczny i przydatny. Najbardziej się cieszę z tego, że obok mnie zawsze siedziała EmKa. Siedziała i zabrała nawet głos. Wg opinii postronnych obserwatorów (nie Jej jednak), mówiła bardzo mądrze i składnie. Bez skrępowania i zbędnych emocji. Jestem bardzo, ale to bardzo zadowolony.
Dla mnie to "inny świat", różni się tylko obozem. Należy podziwiać te osoby które przez niego przeszły i przetrwały w nim. EmKa
OdpowiedzUsuńPoukładałam sobie to wszystko, oprócz tego "innego świata" pokazaliście mi jeszcze to, że „Człowiek nie jest stworzony do klęski . Człowieka można zniszczyć , ale nie pokonać”. Lidka
OdpowiedzUsuń