W zeszłym tygodniu robiłem dosłownie wszystko, by tylko nie zabrać się do nauki. Miałem ostateczny termin oddania pracy z komunikacji, ale jako "stary wyjadacz" zbudowałem sobie ciśnienie do ostatniej chwili. Po cholerę mi to ?? Nie mam zielonego pojęcia. Jest źle, nawet chyba bardzo źle. Gadałem dziś z M. i ma bardzo podobnie. Swoja drogą, ileż to mam wspólnego z uroczą Ślicznotka z roku :). Brak chęci, brak motywacji, pojawiają się lęki przed wizyta na grupowym mailu, jak i przed włączaniem fejsa. Dziwny to stan. A wracając do piątku i pisania pracy. zamiast ciśnienie spaść, wzrosło wręcz. A był i relaks i wypoczynek. Jednak z tyłu głowy czai się pies, zły pies.
poniedziałek, 22 czerwca 2015
wtorek, 16 czerwca 2015
mam dość ..........
W weekend była uczelnia. Była, ale nie poszedłem. Złożyło się na to kilka rzeczy. Pierwsza i może najłatwiejsza do przeskoczenia, to opieka na Piotrem. Babcia wyjechała, my zostaliśmy sami. Kurde, czasem ta babcia się przydaje, oj przydaje. Jednak wybrałem zostanie z młodym zamiast iść na uczelnie. Zresztą do roboty w piątek tez nie pojechałem. To był chyba najmniejszy problem. Jest kwestia mojej głowy. Jaka ja mam w niej zadymę. Podobny stan miałem pod koniec STUiW. Na dwa zjazdy przed końcem postanowiłem zrezygnować. Jednak dzięki przyjaciołom udało mi się dociągnąć do końca i ukończyć wymarzona szkołę. Teraz problem też się pojawił, przedwczoraj wpadłem na pomysł zakończenia studiowania, bo po co , w jakim celu, przecież i tak mi się nie chce. Dziś do Henka na rozmowę, dobrze że mam takich przyjaciół. W głowie odrobinkę lepiej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)