niedziela, 30 maja 2010

Tomasz Gollob




Wczoraj zabrałem Piotra na żużel. Wybór był wyjątkowo świadomy, gdyż nie widział jeszcze na żywo: Golloba, Dzikiego Nickiego i Rudego Crumpa. Oglądać tego pierwszego to największa z możliwych przyjemności jakie można sobie wyobrazić. To co zrobił w swoim przedostatnim starcie, to najzwyczajniej w świecie - MISTRZOSTWO ŚWIATA. Piotr podczas drogi powrotnej do domu stwierdził, ze łzami w oczach, że nie umie tak jeździć jak Tomasz Gollob. Odpowiedziałem zupełnie bez namysły i z nieukrywaną szczerością: " Piotruś, nikt nie umie jeździć tak jak ON." To co Pan Tomasz zrobić na pierwszym łuku trzeciego kółka (siedzieliśmy na wyjściu z tego łuku), to zaprzeczało wszystkiemu co do tej pory widziałem. Na szczycie łuku jechał już z prędkością światła, ocierając się tylnym kołem o bandę. Na wyjściu z łuku, chyba się odbił się od niej.

Panie Tomaszu, dziękuje za to, że mogłem Panu wczoraj kibicować, to zaszczyt. Jest Pan niedoścignionym wzorem.

środa, 26 maja 2010

choroba

Wczoraj byłem w Fundacji, to były moje godziny. Odwiedził mnie znajomy, który jeszcze nie poniósł wszystkich konsekwencji swojego picia. Jest mniej więcej moim rówieśnikiem, więc szybko nawiązaliśmy kontakt. Zna moja drogę, dopytywał się o szczegóły. Radził sobie sam;). Choć wg swych słów w sobotę, sięgnął swojego własnego dna. Ale nie miało być o tym. Gdy siedzę w Fundacji, to Piotr jest do niej przy prowadzany przez swoja matkę. Widział tego kolegę i wie, że ja tam "pracuje". Więc podczas drogi powrotnej pojawiły się pytania co ja właściwie robię w tej pracy. Użyłem zasłyszanego od H. sposoby: otóż powiedziałem Piotrowi, że jestem chory na taka chorobę, że nie mogę pić piwa i wódki, bo jeśli wypiję, to mogę umrzeć. Może to odrobinę za brutalne, ale tak może być. Pytał dalej: czy kiedyś piłem?. Odpowiedź z mojej strony, że TAK. Piotr to podsumował,że to nie fajnie, że mogę umrzeć jak dziadek Geniu. I, że dobrze, iż nie pije. Była autentycznie uradowany, że dbam o siebie. Wytłumaczyłem mu również przy okazji, to co robiłem z tym kolegą. Mianowicie, że oboje mamy taka sama chorobę i mówi sobie, jak się leczyć. Udało mi się go namówić na miting. INACZEJ: wczoraj miał wolę jechać;)

Od piątku do dziś włącznie byłem na szkoleniu, odnośnie pozyskiwania funduszy z UE. Jestem zachwycony możliwościami finansowania działalności sektora społecznego.Otwierają się całkowicie nowe możliwości. Jednak od pomysłu do realizacji to BARDZO DŁUGA DROGA. Nawiązaliśmy bardzo fajne znajomości. Miałem okazję poznać prawdziwych pasjonatów, robiących wspaniałe rzeczy w swych małych społecznościach. Nie twierdzę, że będę kiedykolwiek potrafił napisać jakiś projekt, jednak mam kilka pomysłów.

czwartek, 20 maja 2010

bałagan

Dziś na terapii pojawił się temat: dlaczego rodzice (rodzic) kładą/kładzie taki nacisk na porządek w pokoju dziecka???????
Sprawa konkretnie dotyczyła porządku w pokoju Piotra. No, bo nie utrzymuje w nim porządku, panuje wieczny bałagan, a przecież tak nie może być;)!!! Tak mi się wydawało. I tu pojawiło się pytanie terapeuty, właśnie to przytoczone na początku postu. I zacząłem się zastanawiać nad tym problemem. Doszedłem do rozwiązania po chwili zamysłu. U mnie chodzi, chyba o swoje EGO. O to, że to mi ma być dobrze z tym, że syn utrzymuje porządek. Bo to oznaka, że mnie słucha, szanuje, poważa.

Jak to jest, że może się wszystko walić ( pamiętam bycie nastolatkiem) ale najważniejsze było, abym miał porządek w pokoju i żebym go regularnie sprzątał. Ja uważałem (mam nadzieje), że porządek musi być i tyle, bo wypada i w ogóle. Podobnie się miała rzecz u mnie z myśleniem, że Piotr MUSI jeść codziennie rano śniadanie. Podczas spożywania tego wmuszanego śniadanka (NO BO MUSISZ JE JEŚĆ i TYLE), pojawiało się bardzo dużo niepożądanych emocji, np. złość. Odkąd odpuściłem sobie wmuszanko, syn sam decyduje, czy je śniadanie , czy nie. I w ten sposób powstała nowa jakość. Jestem bardzo zadowolony z tej zmiany. Jednak ze sprzątaniem, to pewnie tak łatwo u mnie nie pójdzie. Zachęcam do dzielenie się w komentach uwagami : DLACZEGO ?????

MOŻE COŚ JESZCZE ODKRYJE. Z góry dziękuje.


wtorek, 18 maja 2010

WRÓG czyha

Dziś w nocy doświadczyłem, pierwszy raz od " niepamiętnych czasów" nieodpartej potrzeby napicia się. Nie było to dokładnie pragnienie napicia się alkoholu, co bardziej ugaszenie (czymkolwiek) straszliwego pragnienia. Nie wynikało to z gorączki. To wiem bankowo. Bardzo niemiłe uczucie. Całkowicie na śpiku przemierzałem mieszkanie, szukając czegokolwiek do picia. Trafiłem na maślankę. Po godzinie - powtórka z rozrywki. Tym razem woda z kranu. Dodatkowo jakiś wewnętrzny niepokój. Powodem, chyba moje zachowanie. Nie pojawił się żaden wyzwalacz. Chodzi bardziej o refleksję nad swoim zachowaniem. Zrobiłem wczoraj coś, co w pierwszym momencie wydawało mi się całkowicie słuszne. Jednak po wszystkim, przyszło zastanowienie się nad swoim postępowaniem. I tu właśnie wyszły ze mnie, moje "pijane" myśli i schematy. Gdzieś tam wewnątrz mnie toczyła się walka, mnie "starego" i tego próbującego robić coś całkowicie nowego. Sam siebie zmusiłem do pracy nad sobą. Tak nagle. Chyba wyrzuty sumienia, bądź cokolwiek to było, tak mi namieszało w głowie. Patrząc na to wszystko z punktu widzenia zdrowienia, to bardzo dobrze, że doszło do takiego rozrachunku. Jednak samo doświadczenie z "piekielnym" pragnieniem, nie było zbyt miłe. Tak straszliwie mi się chciało ugasić pragnienie, że prawdopodobnie, gdybym nie przestrzegał tego, żeby nie trzymać alkoholu w domu, to byłoby ciężko. Wniosek z tego jeden - WRÓG NIE ŚPI, TRZEBA BYĆ CZUJNYM.


czwartek, 13 maja 2010

zdrowie

Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz.
—Jan Kochanowski

Właśnie jest pod wpływem ogromnych emocji. Obecny tydzień mija mi, na dokonywaniu badań mojego wspaniałego organizmu. Postanowiłem dbać o siebie w szerszym rozumieniu. To nie tylko terapia (mitingi, grupa wsparcia, zajęcia indywidualne, wolontariat), to również wypoczynek, zdrowie. Dziś czeka mnie gastroskopia. Ze zbioru najbardziej niemiłych i najmniej komfortowych badań, mieści się chyba, gdzieś w czołówce. Ale skoro trzeba, to trzeba. Od jakiegoś czasu, staram się reagować na dziwne i nieprawidłowe zachowania mojego ciała. Nawet, o dziwo, udałem się na badania profilaktyczne związane z trzustka i wątrobą - jestem już po i wszystko gra i buczy. Zostało dzisiejsze badanie i jeszcze na jakieś muszę się położyć chyba do szpitala. Więc myślę, że w tym tygodniu pozałatwiać wszystko.

Tak jak już wspomniałem, zacząłem bardzo poważnie traktować swoje ciało. Odstawiłem kawę, prawie całkowicie ( z 8 ----> dwie, dziś nie wypiłem żadnej - muszę być na czczo), przestałem pić wodę gazowaną, pewnie niedługo zacznę się jeszcze zdrowo odżywiać - taki żarcik. Faktem jest, że nie używam już jakiś Kucharków i Veget, tylko pieprz, sól, paprykę. Sama natura, niezbyt zdrowa, ale przynajmniej lepiej się czuje.


p.s.
Już po. Nie dziwie się, że to badanie ma tak złą renomę. Jest wyjątkowo niefajne. bleeeeeeeeee.;) Ale nie było, aż tak źle, to fakt niezaprzeczalny.


poniedziałek, 10 maja 2010

TED.com

Nie pamiętam nawet kiedy, ale jakiś czas temu udało mi się w necie namierzyć pewien portal. Chodzi o www.TED.com. Jest to miejsce gdzie tuzy tego świata dzielą się swoja wiedzą ze zwykłymi śmiertelnikami. I tak oglądałem wykłady jakiegoś noblisty na temat cząstek elementarnych, praprzodka wszystkich języków. Miałem okazję wysłuchać jakiegoś geniusza na temat pojmowania kolorów przez mózg człowieka ( po prostu szok). W piątek trafiłem na wykład Jamesa Camerona- tego od Avatara, Teminatora, Głębi, Titanica ( nadal nie widziałem). Otóż dzieli się on swoimi przemyśleniami na temat marzeń. Otóż jako nastolatek pragnął nurkować w oceanie. Był tylko jeden problem. Do najbliższego morza miał coś ponad 1000km;). Ale udało mu się do dnia dzisiejszego spędził ponad 3000 godzin pod wodą. Ale nie to miało być tematem. To miało być takie wprowadzenie. Wykład kończy się "złotą myślą" : "Porażka powinno być brana pod uwagę każdorazowo, gdy chcemy się zmieniać i zmieniać swoje życie, jednak nigdy strach przed nią, nie powinien powstrzymywać nas przed tymi próbami". Oglądając to wszystko jakoś sobie to przekułem na uzależnienie. Nie zawsze udaję się za pierwszym razem, wyjść z tego wszystkiego. Czasem potrzeba więcej niż jednej próby. Również nie powinno się zakładać, że porażka nie wchodzi w rachubę. Wczoraj byłem z kolegą w Poznaniu w Monarze. I okazało się, że jeden z członków NA zaliczył "wpadkę". Ale podniósł się i próbuje od nowa. Jest to doskonała ilustracja do tego co napisałem. Poniżej umieszczam wykład, aby szersze grono mogło się z nim zapoznać. Zachęcam do częstego przeszukiwania tego portalu, w języku polskim jest ponad 200 wykładów.

Jak to obsługiwać:
  1. wybierany z View subtitles --> polish ( i już gra i buczy)

piątek, 7 maja 2010

brak słew;)

Właśnie poprawiam stronkę Fundacji, tzn. nanoszę poprawki przysłane przez Lu( pzdr) i gdy mi sie to wszystko wgrywa na ftp-a, odszukałem takie oto cudo.


Normalnie brak słew, jak to mówią w Kłecku dawniej Kłodzku;). Skok przez to niby okienko, mnie rozwalił(1:22).

czwartek, 6 maja 2010

padawan

Wszystko wskazuje na to , że mam niezmierne szczęście do ludzi. Z każdej strony mogę się spodziewać czegoś miłego. Właśnie jestem po rozmowie z EmKa, podzieliłem się z Nią moimi odczuciami z dzisiejszej wizyty w gimnazjum. Uderzyły mnie w dniu dzisiejszym dwie rzeczy:
  1. zachowanie pewnej nastolatki
  2. stosunek H. do mnie
Po kolei. Odnośnie punktu pierwszego. Byliśmy z H. na pogadance ( 2 raz ) w pewnym gimnazjum. Temat ten sam : uzależnienie. Ta młodzież ( 1 i 2 klasa ) sprawia problemy, jest zamknięta. Przy nas otworzyli się jakoś i zaufali nam. To bardzo fajne uczucie. Ja podzieliłem się swoimi doświadczeniami, oni odwdzięczyli się skupieniem i zainteresowaniem. Po prostu zaiskrzyło. Na sam koniec jedna z dziewcząt, podeszła do nas i spytała, co ma zrobić bo jej bliska osoba ( 16 lat) zajęła się handlem narkotykami. H spytał bardzo delikatnie, czy chce coś z tym zrobić i czy jest gotowa na to. Absolutnie nie naciskał i to była taka szkoła terapii. Dziewczyna dostała od niego wizytówkę z telefonem i zapewnieniem, że wszystko pozostanie pomiędzy nami. Jakiej ogromnej odwagi wymagało to zdarzenie od tej młodej osoby. Oboje byliśmy pod OGROMNYM WRAŻENIEM.
Co się zaś tyczy punktu 2. Po prostu czuję się inaczej, H. daje mi odczuć, że traktuje mnie jako partnera i ucznia. Poświęca mi mnóstwo czasu, zwraca uwagę na najmniejsze "niedoróbki" w moim wykonaniu i życiu codziennym. Dziś np. usłyszałem, że jestem ważnym członkiem jego zespołu i bardzo dużo wnoszę. W podobnym tonie zwraca się do mnie mój Kierownik. Liczy się z moim zdaniem, czasem pyta, jak coś zrobić. Wszystko to powoduje, że czuje się jak ten tytułowy padawan (wiem , wiem Aruś pierwszy to wymyślił). Wracając do H. Bardzo fajnie odbieram te wszystkie jego rady i wskazówki, są takie szczere i płynące gdzieś z serca i dobrej woli. Mając w perspektywie moją pracę z ludźmi uzależnionymi, taka wspólna praca nad warsztatem jest nieocenioną pomocą.


p.s.
na obrazku to oczywiście Ahsoka Tano;)