środa, 26 maja 2010

choroba

Wczoraj byłem w Fundacji, to były moje godziny. Odwiedził mnie znajomy, który jeszcze nie poniósł wszystkich konsekwencji swojego picia. Jest mniej więcej moim rówieśnikiem, więc szybko nawiązaliśmy kontakt. Zna moja drogę, dopytywał się o szczegóły. Radził sobie sam;). Choć wg swych słów w sobotę, sięgnął swojego własnego dna. Ale nie miało być o tym. Gdy siedzę w Fundacji, to Piotr jest do niej przy prowadzany przez swoja matkę. Widział tego kolegę i wie, że ja tam "pracuje". Więc podczas drogi powrotnej pojawiły się pytania co ja właściwie robię w tej pracy. Użyłem zasłyszanego od H. sposoby: otóż powiedziałem Piotrowi, że jestem chory na taka chorobę, że nie mogę pić piwa i wódki, bo jeśli wypiję, to mogę umrzeć. Może to odrobinę za brutalne, ale tak może być. Pytał dalej: czy kiedyś piłem?. Odpowiedź z mojej strony, że TAK. Piotr to podsumował,że to nie fajnie, że mogę umrzeć jak dziadek Geniu. I, że dobrze, iż nie pije. Była autentycznie uradowany, że dbam o siebie. Wytłumaczyłem mu również przy okazji, to co robiłem z tym kolegą. Mianowicie, że oboje mamy taka sama chorobę i mówi sobie, jak się leczyć. Udało mi się go namówić na miting. INACZEJ: wczoraj miał wolę jechać;)

Od piątku do dziś włącznie byłem na szkoleniu, odnośnie pozyskiwania funduszy z UE. Jestem zachwycony możliwościami finansowania działalności sektora społecznego.Otwierają się całkowicie nowe możliwości. Jednak od pomysłu do realizacji to BARDZO DŁUGA DROGA. Nawiązaliśmy bardzo fajne znajomości. Miałem okazję poznać prawdziwych pasjonatów, robiących wspaniałe rzeczy w swych małych społecznościach. Nie twierdzę, że będę kiedykolwiek potrafił napisać jakiś projekt, jednak mam kilka pomysłów.

1 komentarz:

  1. Fajnie, ciesze sie ze masz tyle pomyslow i planow:-)Anucha

    OdpowiedzUsuń