W weekend była uczelnia. Była, ale nie poszedłem. Złożyło się na to kilka rzeczy. Pierwsza i może najłatwiejsza do przeskoczenia, to opieka na Piotrem. Babcia wyjechała, my zostaliśmy sami. Kurde, czasem ta babcia się przydaje, oj przydaje. Jednak wybrałem zostanie z młodym zamiast iść na uczelnie. Zresztą do roboty w piątek tez nie pojechałem. To był chyba najmniejszy problem. Jest kwestia mojej głowy. Jaka ja mam w niej zadymę. Podobny stan miałem pod koniec STUiW. Na dwa zjazdy przed końcem postanowiłem zrezygnować. Jednak dzięki przyjaciołom udało mi się dociągnąć do końca i ukończyć wymarzona szkołę. Teraz problem też się pojawił, przedwczoraj wpadłem na pomysł zakończenia studiowania, bo po co , w jakim celu, przecież i tak mi się nie chce. Dziś do Henka na rozmowę, dobrze że mam takich przyjaciół. W głowie odrobinkę lepiej.
wtorek, 16 czerwca 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz