poniedziałek, 12 lipca 2010

zmartwychwstanie

Ten weekend wraz ze stadem spędziłem nad jeziorem, konkretnie powidzkim. Zaplanowałem wyjazd o 8.30 (do pokonanie 30km). Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Byliśmy na plaży prze 1,5 godz. sami. Jak mi się tam podoba. Dodatkowym atutem są żaglówki. Jestem nimi zafascynowany. O ile w sobotę było praktycznie bezwietrznie, to niedziela spowodował wysyp tych jednostek na jezioro. Cały czas kombinuje jak tu sobie zorganizować taki rejsik i pływanie. Niestety nie posiadam patentu, umiejętności, ale mam znajomych;). Od dłuższego czasu nie potrafię sobie przypomnieć, kto taki proponował mi właśnie takie sposób spędzania wolnego czasu. Ale od samego patrzenia robi mi się tak jakoś fajnie, miło i przyjemnie. Cały ten wyjazd wyjątkowo zapadł tez w pamięci Piotra. Usłyszałem od Niego: "Tata marzyłem o taki dniu, to najpiękniejszy dzień w życiu. Dziękuje Tobie, że tu przyjechaliśmy." Serduszko się raduje jak się słyszy coś takiego. Naprawdę. W drodze powrotnej miałem jednak małą zagwozdkę. Otóż Piotr, zwróciłem się do nas z takim pytaniem: " A co to znaczy zmartwychwstał ?????". Więc zaczęło się drążenie. gdzie to słyszał, co dokładnie słyszał. Usłyszeliśmy, że gdzieś tam coś oglądał i było, że Jezus zmartwychwstał. Więc zacząłem mu tłumaczyć, że Jezus umarł, że po trzech dniach ożył i taki poszedł do nieba. Mały zaczął to sobie dopasowywać do dziadka Genia. Znów pytania, czy już dziadek zmartwychwstał, czy nadal jest w grobie, czy był jeszcze w tej skrzynce w kościele (trumna). Po wnikliwym wytłumaczeniu zamilkł w pełni zadowolony. Jednak okazało się, że to wcale nie koniec. Wieczorem rodzicielka mówi do mnie: " padniesz, jak coś ci powiem!!! Piotr rozmawiał ze mną o zmartwychwstaniu." Już wiedziałem wszystko. Piotr udał się do babci i powiedział Jej , że już nie musi martwić, bo ZNÓW BĘDZIE MIAŁA DZIADKA.  Bo tata Tomasz wszystko mu wytłumaczył, wystarczy RYCZEĆ DŁUGO i dziadek znów się pojawi, bo zmartwychwstanie. Także babcia nie martw się wszystko będzie dobrze. Tymi słowami skończył rozmowę i udał się do kolegów. 

Co zaś się tyczy wypoczynku nad wodą, to rewelacja. Byłem podobnie jak Piotr zachwycony. O dziwo dałem radę leżeć na kocu i się opalać(szok!!!!). Nie poparzyłem się, Piotr również cudowna opalenizna, tylko EmKi pośladeczki wczoraj ucierpiały;).






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz