niedziela, 4 lipca 2010

rolki

Okazało się, że nie jest ze mną, aż tak źle. Mianowicie, otrzymałem w podarunku od mojego przyjaciela najprawdziwsze rolki. Nie miałem o jeżdżeniu bladego pojęcia, na łyżwach też nie umiem jeździć. Wystarczyło przedwczoraj pół godzinki, wczoraj z H. 3 x Wenecja dookoła( H. wpychał mnie pod górki), a dziś śmigam aż miło. Ale frajda. Nie sądziłem, że sprawie sobie tyle radości w wieku 34lat. Nigdy, przenigdy nie marzyłem nawet, że kiedykolwiek będę jeździł. Cieszę się jak dziecko. Wczoraj "paraolimpiada", a dziś już bez wysiłku i nieukrywaną frajdą przemierzałem kolejne kółka wokół jeziora. Pewnie ich było coś koło 8-9, każde po 1720m. Duża rolę w tym wszystkim ma terapeuta, bez Niego i jego podejścia do mnie, pewnie nadal bym tylko chciał. Potrafi tak mnie "podejść", tak zmotywować ,że z zapałem biorę się za różne rzeczy i sprawy. Nie wygląda to tak, że realizuje to co mi każe, bardziej realizuje jakieś swoje ukryte od zawsze pragnienia i chęci. Wobec powyższego jestem wdzięczny dwóm osobom: H. za motywację i pokazywanie jakie życie może być fascynujące, Mareczkowi za wsparcie, wiarę i oczywiście sprzęt. Jeszcze raz Wam dziękuje.



p.s.
tak jeszcze nie jeżdżę, ale pracuje nad tym;)


1 komentarz:

  1. przeczytałam wszystkie Pańskie notki i jestem pod ogromnym wrażeniem. odniósł Pan tak wspaniałe zwycięstwo nad chorobą, która niestety dotknęła jedną z najbliższych mi osób.. jeszcze raz : wielki PLUS dla Pana! pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń