piątek, 6 sierpnia 2010

mam dość

Od jakiegoś czasu już mi się nie chce pracować. Uściślijmy to troszkę: nie chce mi się pracować w taki sposób. Jestem chyba już bardzo sfrustrowany całą tą sytuacją. Odkąd zacząłem czynić "pewne" zmiany w swym życiu, zewsząd pojawią się głosy: Przecież kiedyś to robiłeś, przecież zawsze pamiętałeś o tym, itp. Chodzi o sytuacje w których to, brałem na siebie pewne odpowiedzialności "za coś, bądź za kogoś". Na chwilę obecną już nie odczuwam takiej potrzeby. W tym początkowym okresie tej rewolucji, muszę to wszystko wszystkim tłumaczyć. Słyszę wciąż : " ale jak to, to kto to ma zrobić???". Moja odpowiedź brzmi: nie wiem, wiem, że nie JA. Wybuchają jakieś awanturki. Wkurza mnie to rozmywanie odpowiedzialności, brak konkretnej odpowiedzi. Najlepszym wyjściem wydaje się, zrób tak żeby było dobrze. Jak jest dobrze to OK, a jak źle to winny jest. Nie chce już występować w roli tej osoby, a nagle okazuje się , że MAM TAAAAAAAAAKĄ ROLĘ SPRAWCZĄ. Oczywiście tylko w niektórych sytuacjach i nic na piśmie. Czasem wychodzą strasznie komiczne sytuacje. Wczoraj oznajmiłem Kierownikowi, że potrzebuje jakiejś przerwy, krótkiego urlopu. Idę na niego od 11 sierpnia. Od 13 jest Kamienica i kolejne warsztaty. Raz na jakiś czas, mam właśnie ten typ obrzydzenia do pracy. Po prostu dosyć mam wszystkiego co związane z wykonywanymi czynnościami zawodowymi.

1 komentarz:

  1. :)
    wygląda na to, ze przyszedł czas na odpoczynek, wszechstronny, fizyczny, emocjonalne wyciszenie i zdystansowanie się,
    kilkudniowe wycięcie się z pracy daje dystans i szansę na uczciwe pogadanie ze sobą na temat tego co lubię, albo nie lubię, czego chcę albo nie chcę,
    w jaki sposób dbam o siebie,
    wewnętrzny krytyk nie nagada, nakręci, trza mu trochę dać pogadać a potem niech milczy!
    przyjrzyj się sytuacjom, gdzie kończy się autoodpowiedzialność a gdzie zaczyna współodpowiedzialność, określaj jasno granice, odważnie;
    tegoż umysłem i teoretycznie się nie da, to układa się w trakcie pracy, podczas bycia z innymi, słuchając siebie, swoich uczuć;uczucia są najlepszym przewodnikiem, te głębokie, wyciszone, spokojne - nie gwałtowne ego!
    niełatwy proces określania swojego terytorium, wiem, bo praktykuję, uczę się podchodzić z rezerwą do swoich emocji, i do oczekiwań i swoich i innych, a tym samym nakreślać granice swojego zaangażowania;
    miarą wszystkiego jest czuć wewnętrzną zgodę;
    teoretycznie brzmi znakomicie, w praktyce to wsłuchiwanie się w siebie, uważne odpowiadanie, ...nie dać sie porwać emocjom, policzyć do dziesięciu, wsłuchać się w siebie;
    gdzie jestem ja, a gdzie są już inni
    kiedy spełniam swoje oczekiwania a kiedy spełniam oczekiwania innych dla świętego spokoju, kosztem swej wewnętrznej zgody/niezgody;
    ważna jest motywacja - po co to robię? czy się rozwijam, przekraczam granice niechcenia, oporów,
    czy to co mam do zrobienia jest dla mnie wyzwaniem, jak kolejny szczyt do zdobycia, czy mam ambicję przekonać się, ze mogę to zrobić i chcę to zrobić:)
    w ostatnich dniach dużo różnorakich przemyśleń, bo przyszedł na nie czas

    ps.
    z innej strony: odpowiedz w duchu, sam sobie, na pytania: "jakie są moje relacje z tatą, jakie są moje relacje z mamą?"
    po czym te relacje emocjonalnie uporządkuj, jako syn wobec rodziców,
    wdzięczność za życie otwiera dostęp do źródła mocy, które oboje noszą w sobie, i z którego jako dzieci czerpiemy więcej lub mniej; a szczególnie syn czerpie z mocy ojca:)

    jak mawia moja znajoma terapeutka prowadząca ustawienia Hellingerowskie, Jola Leszko - praca to mama :)))

    pozdrawiam i odpoczywania na max życzę

    OdpowiedzUsuń