czwartek, 20 sierpnia 2009

Merytoryczna dyskusja


"Iluż mężczyzn nie umie inaczej poruszyć serca kobiety, jak tylko je raniąc." Stendhal


Ileż prawdy w tej krótkiej myśli. Stało się. Nastąpiło ostatecznie pożegnanie z Agnieszką. Poraniłem ją bardzo mocno. Ale lepiej, że teraz. Później byłoby tylko jeszcze mocniej i głębiej. Otrzymałem od niej maila, że będzie się modlić za to abym znalazł ta jedyna, właściwą - ot cała Agnieszka.
Wczoraj Pani Matka Dobrodziejka znów urządziła mi małe pole bitwy. Podjąłem walkę, ale nie dałem się ponieść emocjom. Doprowadziło ją to w pierwszym momencie do szału. Później wbrew przysłowiu im dalej w las tym mniej drzew było. Przerodziło się to nawet w bardzo merytoryczną rozmowę - rozmowę o mnie i moich uczuciach i zachowaniach. Choć Pani Matka też dostała chyba nieźle popalić. Pierwszy raz mi zwisało, czy będzie kazała mi się wyprowadzić. Żeby wytrącić jej ten argument z ręki, na początku poinformowałem ją, że jeśli zajdzie potrzeba to opuszczę Jej dom, że biorę to poważniej pod uwagę, że ma mnie nie straszyć. Przeżyła chyba lekki szok. Rozmowy z nieocenionym Z. dają jednak efekt. Co ja bym zrobił bez Niego. Dziękuje. Oczywiście przy dyskusji na ten temat pojawiła się sprawa EmKi. Tu z przykrością muszę zauważyć, że Rodzicielka - niestety miała w dużej części rację. Jak ja nienawidzę gdy ma rację. Chodzi o moje uczucie do EmKi. Stwierdziła
, że mogłem walczyć. A ja najzwyczajniej w świecie sobie odpuściłem. To fakt. Jednak refleksja przyszła, późno, bo późno, ale zawsze. Więc powiedziałem Szanownej Pani, że i tak zrobię co uważam za stosowne, bo ta ja kieruje swoim życie, a nie ona. I nie może tak być, że sprawuje nad wszystkim kontrolę. To ja wybieram swoją definicje szczęścia. Była lekko pod wrażeniem. Mówię bardzo delikatnie. Ani razu nie zdarzyło mi się podnieść głosu. Niech Z. będzie błogosławiony;).
Podczas tej właśnie rozmowy znów zdałem sobie sprawę jak pokaratowałem EmKę: psychicznie i emocjonalnie. Żeby nie zapomnieć co dzień widzę na GG opis:


ta noc zmieniła mnie,
byłam głupia,
teraz to wiem

To niestety o mnie w dużej części. Daje mi to nieźle popalić. Jedno małe niedopowiedzenie, jedna mała nadinterpretacja. I pozostaje rana trudna do zabliźnienia. Po tym wszystkim i tak cud, że rozmawia ze mną. jestem Jej bardzo wdzięczny. Znów nie spałem, nie biegałem. Ledwo żyje. Skoro się naważyło piwa to trzeba je wypić. I jeszcze ostania refleksja odnośnie Pana Stendhal'a - już dojrzałem do czegoś więcej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz