środa, 19 sierpnia 2009

Niemoc

zmęczony, ale szczęśliwy ( obok Grzesiek )

"Prawdziwe szczęście jest rzeczą wysiłku, odwagi i pracy." - H.Balzac

Odkąd Z. zaraził mnie bieganiem stało się to moja pasja i celem samym w sobie. Jest to rzeczywiście bardzo dobry sposób odreagowania się.Opada całe napięcie. Całkowicie. Zdarzało mi się, że podczas dłuższego biegu wyłączałem się w 100%. Coś na kształt medytacji. Dopiero po przebiegnięciu jakiś 10km chwytałem się na tym, że o niczym nie myślałem przez ponad 50min. To piękne odczucie. Te wszystkie moje smutki, problemy i rozterki nagle odchodziły gdzieś bardzo daleko. Jednak po dwóch miesiącach bardzo intensywnego biegania, szlak trafił mi lewa stopę. I nagle wszystko zaczęło mnie drażnić. Brakowało jakiegoś czegoś. Powstała pustka, której nie dało się niczym zastąpić. Być może powiększało ją to, że po powrocie z biegu zawsze budziłem EmKę i Piotra. Tak los tym wszystkim pokierował, że ani EmKi ani biegów. I tu znów dobra radą posłużył się Z. Mianowicie namówił mnie, abym sobie odpuścił bieganie, na jakiś czas. Więc jak radził, tak zrobiłem. Nie biegałem praktycznie dwa miesiące. Cały mój misternie realizowany plan treningowy diabli wzięli. Dodatkowo pogmatwałem sobie życie rozpadem związku z EmKą i pójściem w jakieś miłostki. Ale miało być o bieganiu.W poniedziałek postanowiłem zmienić swoje życie,o czym pisałem w poprzednim poście. I postanowiłem znów biegać, cel ----> Maraton Poznań. Ale idzie jak po grudzie. I z bieganiem i z życiem. Nawet poprosiłem Anuche o poradę( sic!!!). Pobiegłem jeden raz jakieś 6-7km, oj było ciężko. Chwyciła mnie kolka, najpierw z lewej później z prawej strony. Po biegu mocne postanowienie poprawy i we wtorek - milion powodów, aby nie biec. Dziś to samo. Ale jeszcze do nocy masa czasu. Mam nadzieje, że dam radę. I z życiem i z bieganiem. Wiem, że będę musiał ponosi konsekwencje: i zaprzestania regularnego biegania i własnym głupich i nieprzemyślanych posunięć życiowych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz