czwartek, 17 września 2009

Nie taki diabeł straszny....


Maksyma wpojona mi na terapii, aby żyć zgodnie z własnym sumieniem daje bardzo dobre rezultaty. Przyniosła zamierzony skutek:
  1. nie mam zbyt dużo wyrzutów sumienia-praktycznie niewiele
  2. droga obrana przeze mnie, wydaja się być ta właściwą
Ale po kolei. Byłem we wtorek w RODK na badaniach z Piotrem i Angelą. Moje wypowiedzi, jak i sposób w jaki opiekuje się Piotrem zostały bardzo dobrze odebrane. Nawet ze strony Angeli, nie było najmniejszego zarzutu pod moim adresem. Wg zgodniej opinii sposób w jaki zajmuję sie synem i w jaki go wychowuje, jest jak najbardziej prawidłowy. Dostało się Angeli. Podczas rozmowy z dzieckiem Panie Psycholożki dowiedziały się od syna dwóch BARDZO niepokojące rzeczy. Gdy weszły do pokoju, w którym byłem z Angelą i poprosiły Piotra o wyjście - zamarłem. To co przekazały potwierdziło moje najgorsze przypuszczenia. Sytuacja z wujem Danielem nie jest za ciekawa. Ale nie czas i miejsce by to opisywać. Mam tylko nadzieje, że Dwie Dzielne Panie opiszą całą sytuację w opinii wydanej przez RODK. Procentuje moje zachowanie wobec Wuja Daniela, czyli brak reakcji na jego zaczepki, wycofywanie się, chodzenie "na rękę" Angeli. To co przez moich najbliższych było odbierane, jako ustępowanie pola i poddawanie się okazało się moim zwycięstwem - w zgodnej opinii Psycholożek. Są momenty, że rzeczywiście się we mnie gotuje. Nie zmienię ani Angeli, ani Wuja Daniela. I tu z ratunkiem znów przychodzi terapia:

"...abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić.."

Wg biegłych istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Piotr będzie jednak mieszkał ze mną. A wszystko to dzięki mojemu postępowaniu. Jestem wręcz dumny z tego, że tak zostałem odebrany, że tak zostało ocenione moje zachowanie i sposób w jaki wychowuje syna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz