środa, 30 września 2009

Skojo



Od początku. Był Skoj i było git. Do niedzieli. Do 13. To co się później stało można określić jako kataklizm. Ale wspólnymi siłami z EmKą udało się przezwyciężyć kryzys, a był poważny. Porównywalny do tego kubańskiego z 1962r. Taka burza musiała jednak wystąpić - chyba. Oczyściła się atmosfera.



Podczas tego pobytu pojawiło się nowe marzenie. Chodzi mianowicie o malutki domek, taki drewniany, całoroczny. Myśl o czymś takim pojawiła się nagle i rozpaliła moja wyobraźnie. Daje sobie na realizacje tego celu coś około 10lat. Sądzę, że to dość realny termin. Zaczynam odkładać na malutką działkę - LETNISKOWĄ , DLA JASNOŚCI.


Z nastrojem jest różnie. Od dolin do wyżyn. Ale chyba tak właśnie być musi. Duży wpływ na nastrój ma pora roku. Od ciepłych i cudownych dni- weekend to takiej padaczki jak wczoraj. I jak tu zachować spokój.

W piątek pożegnałem się z "moją" grupa terapeutyczna prowadzoną przez Z. To nie było fajne. Zawdzięczam jej i Z. wyjątkowo dużo. Oni wszyscy byli ze mną w najtrudniejszych chwilach mojego trzeźwego życia. Za to wszystko DZIĘKUJE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz