wtorek, 6 października 2009

Nowa nadzieja

Cały piątek, tj. 2 października siedziałem jak na igłach. Pani od wynajmu mieszkania miała dać znać, czy przystaje na moja propozycję zapłacenia kaucji. Jakaż była moja radość, gdy przed godzina 15.00 poprosiła mnie o namiary, celem przygotowania umowy. Niezwłocznie po dojechaniu na Tajwan, wysłałem wszystkie niezbędne informacje. Czekam teraz za jakimś znakiem, kiedy mogę sfinalizować transakcję. Wszystko zaczyna się powoli układać i normalizować.

Weekend minął pod znakiem festynów. Najpierw w sobotę wraz z Piotrem i Lidią udaliśmy się na teren Schroniska dla Zwierząt na "PYRY Z GZIKIEM". Było naprawdę miło i sympatycznie, choć już zimno. Piotr od samego początku nawiązywał wszelkiego typu znajomości. Więc po kolei:


  • pierwszą jego miłością stała się perkusja - walił w nią z takim zapamiętanie, że pojawiły się wokoło głosy by zabrać mu pałeczki

  • później postanowił zostać strażakiem


  • na koniec pancerniakiem

Ogólnie był bardzo, ale to bardzo zadowolony, zresztą nie tylko on.

Niedziela to festyn zaplanowany na stadionie żużlowym. Tu pojawił się jego talent do zjednywania sobie pięknych pań. Z niezwykłym zapałem jak na 5-latka rzucił się na "Panie podprowadzające". Zjednał sobie ich serduszka od razu. Był, tu muszę zaznaczyć całkowicie samodzielny w tej kwestii. Lidia nie dawała wiary, jednak Ja ani słowa nie zamieniłem z tymi damami. Kupa śmiechu była z nim i tyle. Faktem jest, że mały dawał radę;)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz