wtorek, 29 grudnia 2009

poświątecznie

Święta, święta i po świętach. Ogólnie jestem zadowolony. Udało się znaleźć wspólny język z EmKą. Bardzo fajnie. Miło, przyjemnie i momentami bardzo śmiesznie. Tak było. To była moja pierwsza samodzielna Wigilia. Byłem bardzo nieporadny i taki jakiś dziwny. To nowe doświadczenie. Było mi dane poczuć się kimś w rodzaju głowy rodziny:). Otrzymałem bardzo fajne życzenia:
  1. od Emki - spełnienia marzeń
  2. od Piotra - abym wyrósł na mądrego i dobrego tatę
Przygotowane przez Gwiazdora prezenty bardzo się podobały. Wszystkim. Ja też bardzo zadowolony- dostałem chińczyka. Wróciły wspomnienia z lat osiemdziesiątych. Park Jordanowski na Armii Krajowej. I budka. I Pani Waraczyńska. nauczyłem Piotra gry rach, ciach. Nawet potrafi przesuwać pionki o odpowiednią ilość oczek :). Gra mu się bardzo spodobała.

Udał się bigos, sałatka i placki. Wszystkim smakowało. Dobrze, że te święta się skończyły. Spodenki się nie dopinają. Po wypłacie kupuję bateryjkę do pulsometru i zaczynam biegać. Jest to korzystne z dwóch powodów: brzuszek i emocje. Czas wrócić na trasę. Czas wrócić do Najlepszej Drużyny Biegowej na Świecie. Ale o moich planach przyszłych, przeszłych, zrealizowanych i tych porzuconych już niedługo.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz