Cały weekend bylem na warsztatach poświęconych pierwszemu krokowi AA. Zaczęło się bardzo źle. Otóż kolega z którym miałem jechać, nie dotrzymał słowa i wystawił mnie do wiatru. Byłem strasznie zły na siebie, że tego nie przewidziałem, choć podejrzenia były, że może się tak właśnie stać. Dotarłem do Kamienicy o 21.30 zamiast o 17. Wściekły, zły sam na siebie( koledze wspaniałomyślnie odpuściłem), usiadłem w kręgu przy ognisku. Uspokajająco wpłynęła na mnie obecność znajomych twarzy. Chwila wyjaśnień odnośnie spóźnienia, miła rozmowa, przywitanie się - Misiaczki i już mi się podobało.
Warunki - wczesna Sparta!!!. Od razu zostałem zakwalifikowany do domku PLAYBOY. Łóżka piętrowe, metalowe, sama rozkosz. W domku nic oprócz wspomnianych wyrek;). Jak dla mnie bomba. Uwielbiam coś takiego. Ekipa zamieszkująca ten cud sztuki budowlanej - rewelka, najlepsza z możliwych.
Poranek rozpoczęliśmy od biegu. Wystawiliśmy silna ekipę, więc po kolei: Heniek( środek), Andrzej(lewy), Tomek(prawy), Marcin (jedyny, który dorównywał mi poziomem - ostatni na zdjęciu), no i ja( niewidoczny).
Bardzo pomogła mi jedna z rozmów z Lu, dzięki to której uświadomiłem sobie, że mam prawo być zły na kolegę, że to całkowicie normalne ( moja złość wobec niego).
Ogólnie to celem całkowicie niezamierzonym, ale samym w sobie były sobotnie zajęcia: praca nad bezsilnością wobec uzależnienia i brak kierowania własnym życiem. Pojechałem się tam zrelaksować i pobyć w miłym towarzystwie, jednak wszystko co zaszło na tym spotkaniu , przekroczyło moje najśmielsze przypuszczenia. Szczególnie miło wspominam rozmowy z Marcinem, z którym to znaleźliśmy wspólny język i dodatkowo prezentowaliśmy "odpowiednio wysoki" poziom sportowy, jeśli chodzi o bieganie. Wymieniliśmy się telefonami i mam zamiar podtrzymywać ta znajomość i ja również rozwijać. Z niecierpliwością czekam na kolejne spotkanie w tym samym, choć niekoniecznie gronie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz