wtorek, 22 czerwca 2010

pyry i nie tylko

Właśnie wykąpałem Piotra, położyłem go do łóżka i mam dwa przemyślenia na gorąco. Zacznę od spraw kulinarnych. Mam bardzo odważną tezę: " nie ma lepszego jedzenia, niż młode pyry z koperkiem, do popicia zsiadłe mleko, bądź maślanka". Około 19 dopiero zajadałem obiad, na który był ten cud. Jedząc to wspaniałe danie, aż się gdzieś zatraciłem. Ten smak podsmażonych ziemniaków. Ach. Brak słów normalnie. Jeśli chodzi o jedzenie , to akurat nastał dla mnie czas żniw. Lidia od dwóch, bądź trzech dni, dopytuje się co na obiad. Z mojej strony niezmiennie : MŁODE PYRY. Mogę je jeść na okrągło. Nic więcej nie potrzeba mi do szczęścia. Jutro mam ochotę na takie z gzikiem. To dopiero będzie uczta. Po całości. Jeden z siedmiu grzechów głównych zostanie popełniony;).

Dziś również tradycyjnie, spędziłem dłuższą chwilkę na boisku z moim małym KAKĄ. Piotr śmiga,aż miło. A kopa to ma takiego, że nawet nastolatkowie, grający na boisku mówią: mały to ma jeb....cie. Chodzi mi o wspomnianych już wcześnie, pojawiających się towarzyszy gry. Dziś jeden używał takiego słownictwa, że robiło mi się głupio. Chciałem zareagować, jednak ku mojemu zdziwieniu, nagle sam od siebie zaprzestał. Od momentu próby "zaistnienia" w towarzystwie, do momentu rezygnacji z takiego zachowania minęło niespełna z pić minut. Kurde, jakie te wszystkie dzieciaki maja potencjał. Jak się zbierają z tą piłką. jakie dryblingi. Zamiatają tak, że głowa mała. Maja dostęp do tv, PS, podpatrują, naśladują. Mój mały - najmniejszy, ale nadrabia ambicją. Ma fajna szkołę, grając ze starszymi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz