Od jakiegoś czasu, przychodząc do pracy miałem odruchy wymiotne. Tak po prostu. Po rozmowie z moim Kierownikiem, udało się wyrwać 3 dni;). Pojechałem do Kamienicy. Było super. Przez 3 dni czasu, tzn. do chwili rozpoczęcia warsztatów panowaliśmy na terenie tej wczesnospartańskiej osady. Justyna, Anita, Marta, Radek, Waldek, Hammer (pies) dali się poznać jako znakomici kompani do długich rozmów i fantastyczni ludzie
Hammer - prawda, że cudowny |
Rozmowy, wydawać by się mogły, nie miały końca. Wszyscy się doskonale rozumieliśmy i uzupełnialiśmy. Dwa dni laby minęły wyjątkowo szybko. W piątek zaczęła się praca. Ja po ostatnich doświadczeniach postanowiłem sobie postawić niezwykle trudny jak dla mnie cel - porozmawiać ze wszystkimi uczestnikami i wykonać Misiaka z każdym z nich. Zadanie bardzo ambitnie i niezwykle dla mnie trudne, wbrew pozorom. Od zawsze sądziłem, że jestem osoba bardzo kontaktową i bez kompleksów. Jednak ostatnie warsztaty mi uświadomiły, coś zupełnie innego. Z tego też powodu zadanie. Dałem radę i jestem bardzo dumny z siebie. Sądzę, że nikogo nie pominąłem. O ile Misiak i opowiedzenie osobie nieznanej o przyczynie swojego zachowanie nie stanowiło problemu - poinformowałem o zadaniu podczas "społeczności", to zamienienie kilku zdań, było wyzwaniem.
Jakby tego wszystkiego było mało, pojawiła się następna refleksja na własny temat. Jestem bardzo mocno zależny od stanu emocjonalnego osób mi bardzo bliskich. Mam tu na myśli EmKę i matkę. Uświadomiłem to sobie, gdy pojechałem po EmKę do Gniezna w sobotę. Po drodze wszystko grało i buczało. Jednak coś spowodowało, że moja druga połowa nie miała najmniejszej chęci brać udziału w zajęciach, i dało się wyczuć jakieś napięcie i niechęć nawet. Od razu ze stanu błogości i spokoju, wpadłem w jakiś dziwny stan. Nie chcę tego opisywać ze szczegółami, ale było mi bardzo źle. To kolejny temat do przepracowania. Wcześniej zdawałem sobie sprawę, że jest coś na rzeczy. Nie sądziłem, że jestem aż tak bardzo uzależniony emocjonalnie od Emki. Czeka mnie ciężka praca. Przynajmniej postawiona trafna diagnoza.
Usłyszałem na swój temat kilka bardzo, ale to bardzo pochlebnych opinii. Okazuje się, że moja trzeźwa droga jest przykładem dla innych uzależnionych. Gdy to usłyszałem, nie wiedziałem za bardzo jak się zachować., Utwierdza mnie to w przekonaniu, że warto pracować dla siebie i na rzecz innych. Jedna z osób bardzo mi podziękowała za to, że ją namówiłem i przekonałem do tych warsztatów.
cała Nasza obsada, prawie cała - BRAK Lu |
Całe to przedsięwzięcie możliwe było dzięki dwóm osobom - gdyby nie one nie byłoby tych warsztatów. Dziękuję Henryku i Luizo. Mam nadzieję, że bedzie mi dane w nich uczestniczyć po raz kolejny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz