poniedziałek, 15 listopada 2010

trzymaj się !!!

Właśnie wczoraj skończyłem czytać,  drugą cześć powieści Jamesa Frey'a :" Mój przyjaciel Leonard". Pierwszą też oczywiście przeczytałem. " Milion małych kawałków" to pierwsza w moim życiu pozycja o uzależnieniu. Autor "Alkoholik, Narkoman i Przestępca "- jak sam siebie nazywa, w prosty i bezpośredni sposób opisuje swoja drogę do trzeźwości. Książka zrobiła na mnie kolosalne wrażenie - kolosalne. Zresztą nie tylko na mnie. Podrzuciłem ją Rodzicielce i mówiąc kolokwialnie wymiękła. Oddała mi ja i powiedziała, że nie jest gotowa na coś takiego. Rozumiem Matkę w pełni, bo ja kilka nocy miałem dość dziwne sny, poprzypominało mi się i to i owo. A kończąc druga cześć najzwyczajniej w świecie się popłakałem. Starałem się jak mogłem ukrywać łzy przed synem i udało mi się. Później jednak ( dziś dokładnie) stwierdziłem, że niepotrzebnie to zrobiłem. Gdyby Piotr zauważył, zapewne by spytał co jest powodem tego, że płacze. Naturalnym więc byłaby rozmowa na temat uczuć, z którymi nam nadal problem. Pocieszający jest fakt, że potrafię się wzruszyć i rozpłakać. Tak się kiedyś przed tym broniłem.


No i przesłanie:" trzymaj się, cokolwiek by się nie działo". Bardzo trafia do mnie to wszystko co tam przeczytałem. Stała się również jeszcze jedna rzecz: udało mi się zapanować nad kompulsją. Pomimo tego, że książka jest napisana doskonale, nie pochłonąłem jej od razu. Czytałem po 60-80 stron, co jest dla mnie nie lada wyczynem. Z tego też jestem dumny. Wczoraj podczas porannego biegu, uświadomiłem sobie, że musiałem wykonać mnóstwo pracy by nie wrócić do nałogu, przynajmniej w początkowej fazie. Teraz jest łatwiej, posiadam już jakieś mechanizmy. Po oddziale jako świeżynka, motałem się, aż miło. Teraz patrząc w perspektywy czasu, gdy mam praktycznie codzienny kontakt, z ludźmi na początku drogi i widząc niektóre porażki, wpadki - jakkolwiek to zwał, pojawiła się świadomość ogromu pracy. Pierwszy raz od 6 lat dotarło to do mnie. Jestem dumny, tak to właściwe słowo. Jestem dumny z tego i nie wstydzę się tego. Znów popisałem, bez ładu i składu, ale co tam.

p.s.
właśnie dzwoniłem do szkoły. Papiery dotarły : "jesteś już prawie przyjęty" - to usłyszałem od wyjątkowo milej Pani.:)

2 komentarze:

  1. witaj prawie przyjęty, gratuluję!

    możesz być z siebie dumny, że potrafisz być z siebie dumny :)))
    a poza tym bardzo przypadło mi do gustu określenie: Rodzicielka,
    to ładne i miękkie, w sam raz dla kobiety, która podarowała Twojej duszy ludzkie życie i opiekowała się przez parę lat, jak najlepiej potrafiła

    serdecznie pozdrawiam

    ps.
    "miotałem się, aż miło"
    do diaska, lubisz siebie, po prostu! to nie lada wyczyn proszę Pana Tomka, podwójny maraton :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak w końcu zebrałam się, żeby kliknąć "do Ciebie", to od kilku godzin siedzę i czytam - wszystko, od samego początku. Noo, to mi dało duuużo szerszy pogląd na Ciebie - oj, zabrzmiało to może paskudnie, ale naprawdę nie miałam takich intencji - jestem pełna podziwu, że dajesz sobie radę i że dobrze jest :) Trzymam za Ciebie kciuki z całych sił.

    OdpowiedzUsuń