wtorek, 2 listopada 2010

Łysy i jego koparka

Dziś rano świadomy tego co mam do zrobienia, ostro wziąłem się do pracy. Naliczyłem lokale, wystawiłem faktury, wziąłem się za legalizacje wodomierzy i nagle.... srrrrrrrru. Nastąpił zanik mocy. Zgasły światła, kompy, Poranny W-F. Z okna można było dostrzec potencjalnych sprawców całego zamieszania: Łysy i Jego Koparka. Na początku panika - co z danymi, czy znów spalił się dysk przy okazji, później o dziwo spokój i wesołość. Zaczęły się rozmowy o niczym i wszystkim. Przerobiliśmy z Kierownikiem wyjście Naszego Arusia z nowymi "przyjaciółmi" do kina, ogólną sytuacje polityczną, filmy obejrzane w długi weekend. A za oknem CATEPILAR  z jego operatorem. Korzystając z okazji zaniku mocy pomknąłem do budynku głównego, celem wysłania Macherowi danych. Gdy tylko wyszedłem moim oczom ukazał się ŁYSY  ze swoją żółtą pięknością. Miałem to szczęście, że byłem obecny podczas wygłaszania przez BOHATERA DNIA (ŁYSY) kultowej kwestii:  
" Pierdole to, to nie moja wina". Ubawiłem się do łez. Cała ta sytuacja, sposób mówienia, stworzyła coś wyjątkowo komicznego. Szybko wróciłem do siebie, dzieląc się ze spotkanymi współpracownikami brakiem winy głównego podejrzanego. Reszta dnia - do 14.00 - upłynęła pod znakiem przyglądania się dokonaniom ekipy ŁYSEGO. Demony, swoiste demony, tak najkrócej można ich scharakteryzować. Słów brakuje jakie to było absorbujące zajęcie. W odstawkę poszły nawet nie przeczytane "Wysokie obcasy". Ekipa wykazała się wyjątkową brawurą i nieskończonymi wydawać by się mogło pomysłami na dzień pracy:). Ogólnie dzisiejszy dzień oceniam zadowalająco, pomimo zaległości spowodowanej działalnością Żółtej Kopareczki. Jednak ubawiłem się bardzo, ale to bardzo. Pewnie jeszcze na długo będziemy mieli tematy do dyskusji.

cdn.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz