sobota, 11 grudnia 2010

nienazwany stan

Dziś od rana było nawet fajnie, choć wyprawa do lasu na sanki, o mało nie doprowadziła mnie do szału. To co przeszliśmy idąc na skróty, było jak szkoła przetrwania. Piotr zapadał się po pas, ja do kolan. Cali w śniegu, ja ze śniegiem w butach dotarliśmy na górkę. Żeby tego było mało, na "stoku" było tyle śniegu, że sanki nie chciały zjeżdżać. U Piotra - czarna rozpacz na zawołanie. Jako niezwykle pomysłowy tata, szybko zaadaptowałem się do nowej sytuacji i zacząłem pracować jako ratrak. Po przygotowaniu trasy saneczki śmigały jak miłe.Przemoczeni, ale zmęczeni wróciliśmy z lasu. Od jakiegoś czasu, oboje wspólnie działamy na siebie jak pies na kota. Kłótni i wszelakich, niesnasek jest co niemiara. Czasem kupa śmiechu, lecz czasem jest ciężko. Ale skokami naprzód posuwamy się do przodu.

Dzisiejszy dzień kończy się właśnie czymś nienazwanym. Stan,który mi towarzyszy jest taki jakiś do dupy chyba. Ale po kolei. Byłem dziś zaproszony na miting opłatkowy w ZK. Było naprawdę fajnie, choć miejsce przytłacza. Nawet bardzo. Te kraty, strażnicy, ta biurokracja. Pojechałem z kolegą - towarzyszem w trzeźwym życiu. Przyjechaliśmy do domu, wzięliśmy Piotra i zawieźliśmy P. do domu. Po drodze McDonald, w ramach poprawy relacji-i do domciu. Chwyciłem telefon a tam SMS - P dziś zmarła.  Była ona trzydziestokilkuletnią kobietą. Kurde siedzę i nie wiem co pisać. Kilka razy czytałem tego SMS-a nie wierząc, że chodzi o konkretnie ta znana mi kobietę. Zadzwoniłem by się upewnić. Jeszcze wczoraj była tematem pewnej rozmowy. Właściwie nie Ona, co mechanizmy choroby i to co potrafią zrobić człowiekowi. Odkąd zacząłem zmieniać towarzystwo i spotykać się z ludźmi próbującymi zmieniać swoje życie, natykałem się na P. Mieliśmy lepsze i gorsze okresy naszej znajomości. A tu nagle dziś - jebut po całości. Nagle nastąpiło przypomnienie, że uzależnienie to choroba śmiertelna. Nadal mam ogromną zadymę we łbie. nie wiem co myśleć. Wstrząsnęło to mną. Od długiego czasu, śmierć nie wywarła na mnie takiego wrażenia. Mnóstwo myśli krąży we łbie. Nie, nie wiem co pisać. Jest chyba jakoś do d.... Po prostu.

1 komentarz:

  1. ten stan minie..
    przykro mi z powodu śmierci tej kobiety.
    Trzymaj sie..

    OdpowiedzUsuń