
Dzisiejszy dzień kończy się właśnie czymś nienazwanym. Stan,który mi towarzyszy jest taki jakiś do dupy chyba. Ale po kolei. Byłem dziś zaproszony na miting opłatkowy w ZK. Było naprawdę fajnie, choć miejsce przytłacza. Nawet bardzo. Te kraty, strażnicy, ta biurokracja. Pojechałem z kolegą - towarzyszem w trzeźwym życiu. Przyjechaliśmy do domu, wzięliśmy Piotra i zawieźliśmy P. do domu. Po drodze McDonald, w ramach poprawy relacji-i do domciu. Chwyciłem telefon a tam SMS - P dziś zmarła. Była ona trzydziestokilkuletnią kobietą. Kurde siedzę i nie wiem co pisać. Kilka razy czytałem tego SMS-a nie wierząc, że chodzi o konkretnie ta znana mi kobietę. Zadzwoniłem by się upewnić. Jeszcze wczoraj była tematem pewnej rozmowy. Właściwie nie Ona, co mechanizmy choroby i to co potrafią zrobić człowiekowi. Odkąd zacząłem zmieniać towarzystwo i spotykać się z ludźmi próbującymi zmieniać swoje życie, natykałem się na P. Mieliśmy lepsze i gorsze okresy naszej znajomości. A tu nagle dziś - jebut po całości. Nagle nastąpiło przypomnienie, że uzależnienie to choroba śmiertelna. Nadal mam ogromną zadymę we łbie. nie wiem co myśleć. Wstrząsnęło to mną. Od długiego czasu, śmierć nie wywarła na mnie takiego wrażenia. Mnóstwo myśli krąży we łbie. Nie, nie wiem co pisać. Jest chyba jakoś do d.... Po prostu.
ten stan minie..
OdpowiedzUsuńprzykro mi z powodu śmierci tej kobiety.
Trzymaj sie..