Wiem już chyba, czym jest przyjaźń. R. należy do grona moich najbliższych znajomych. Od jakiegoś czasu podejrzewałem, że nie jest u niego najlepiej. Gdy się spotkaliśmy w zeszłym tygodniu stwierdził, że Jego nagłe zniknięcie było związana z zapracowaniem. Moje podejrzenia były zgoła odmienne, jednak skoro twierdził, że był zapracowany - znaczy, że był. Dziś gdy tylko nadarzyła się okazją i byliśmy sami, padło - PRZEPRASZAM. Później, że mu było głupio, nieswojo, bo nasza znajomość oparta jest na prawdzie i zaufaniu, że mu przykro. Poczułem się fantastycznie, gdyż nic nas nie łączy - w takim sensie ,że nie jest to taka transakcja wiązana, jak to było dotychczas. Jesteśmy osobami zmagającymi się z tym samym problemem, wzajemnie się wspierającymi. To jest cudowne, że ktoś mnie traktuje jako osobę tak ważną dla siebie. A, że okłamał, to działa choroba.
niedziela, 16 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz