piątek, 30 października 2009

ZMIANA

Zmiany zachodzą tylko wtedy, gdy idziemy pod prąd, kiedy robimy coś całkowicie wbrew wszystkiemu, do czego przywykliśmy.

/Paulo Coehlo/

wtorek, 27 października 2009

złote myśli

Oto zbiór złotych myśli Arusia:



Można cofać się do tyłu,


można spadać w dół


a Nasza Pani Henia nie pamięta na pamięć;)

Wczoraj, jutro, dzisiaj

"Bacz na dzień dzisiejszy gdyż na nim polega życie,zawiera się w nim istota życia,samego życia,realność i prawda istnienia,błogosławieństwo wzrostu,moc działania,blask siły...

Wczoraj bowiem jest jeno snem, jutro zaś to jedynie wizja,lecz każde dobrze przeżyte dzisiaj sny wczorajsze przesyca szczęściem a w jutrzejsze wizje tchnie nadzieję"

przypowieść hinduska.

piątek, 23 października 2009

13.07

oto krótki cytat z pewnego pisma otrzymanego o tej właśnie godzinie dnia dzisiejszego:

WNIOSKI KOŃCOWE:
Reasumując zebrany materiał w sprawie, zespół opiniujący tut. Ośrodka, w odpowiedzi na pytania Sądu stwierdza, że:

2.Wykonywanie władzy rodzicielskiej nad małoletnim Piotrem Chełkiem proponujemy
powierzyć jego ojcu - Tomaszowi Chełek, który daje większe gwarancje stabilizacji
-emocjonalno-bytowej, a jego sytuacja życiowa i kompetencje wychowawcze są lepsze.


jak ja sie cieszę!!!!!!!!!!!!!

Już niedługo

Nieuchronnie zbliża się termin wyprowadzki z domu rodzinnego. Sadzę, że dobrych kilka lat za późno. EmKa podjęła decyzją wspólnego zamieszkania od pierwszego dnia, czyli o 1 listopada. Dziś kobieta ma dać odpowiedź, kiedy i gdzie się spotkam celem podpisania umowy.

Miałem bardzo dobry tydzień względem mojej zdrowotności. W zeszłą sobotę byłem na mitingu spikerskim. Jestem średnio z niego zadowolony, gdyż jak sądzę zaszło małe nieporozumienie. Ale jak to mówił klasyk:
" pierwsze śliwki - robaczywki".

Od niepamiętnych czasów zaliczyłem dwa mitingi w ciągu tygodnia. Jednak obcowanie z drugim trzeźwiejącym uzależnionym daje pozytywne rezultaty. Jestem jakiś taki spokojniejszy. W związku z moją działalnością w Stowarzyszeniu wpadłem przedwczoraj na pomysł zorganizowania konkursu fotograficznego. Ułożyłem już sobie nawet jakiś tam regulamin. W poniedziałek mam nadzieje spotkać się z Zarządem i załatwić kasiorę na nagrody. Mam nadzieję, że wypali. Jeśli tam będę się bardzo cieszył. A jeśli nie - trudno. Będę coś organizował dalej
. I tak do skutku;)


Z EmKę podjęliśmy wspólnie decyzję, że będziemy raz w miesiącu sobie gdzieś wychodzić. W związku z tym walimy do Teatru;))) . Podobno bardzo fajna sztuka. Z gatunku: lekka, łatwa i przyjemna.

wtorek, 20 października 2009

środa, 14 października 2009

Rozterki

Właśnie one burzą mój i tak kruchy spokój ducha i pogodę. Chodzi mianowicie, o moja wyprowadzkę. Sam pomysł i jego realizację uważam za jedyne słuszne rozwiązanie. Zdaje sobie jednak sprawę, że matka nie jest w stanie utrzymać tego mieszkania. Miałem nawet z Nią rozmowę na ten temat. Chciała mi to uświadomić. Niepotrzebnie. Mam tego świadomość. Wczoraj wspomniałem o tym Lidii. Podczas wczorajszej rozmowy z matką, powiedziałem, że mam świadomość odnośnie całej sytuacji i że będę jej pomagał w miarę możliwości. Od razu zaznaczyłem, że pomoc w miesiącu listopadzie odpada całkowicie. Z Lidia mam ustalone (chyba nie do końca), że ewentualnej pomocy będę udzielał matce z pieniędzy zarobionych dodatkowo. To wg mnie jedyne uczciwe wyjście. Nie widzę innego rozwiązania. Jednocześnie wczoraj, wspomniałem matce o tym, żeby poszukała sobie dodatkowej pracy. Nie chodzi wcale o stronę finansową tego pomysłu. Bardziej chodzi o wyjście do ludzi, do samemu w domu można na głowę dostać. Nie wiem jak sobie poradzić z tym właśnie problemem. Sądzę, że potrzebna jest mi rozmowa z kimś, kto ma większy dystans do tego wszystkiego.

niedziela, 11 października 2009

Ciężki tydzień

Mijający właśnie tydzień, nie należał do najłatwiejszych. Zawirowania w pracy, choroba Piotra, moje nerwy.

W pracy ogólna gimela. Milion pomysłów przełożonych na różnego typu zestawienia, i oczywiście wszystko na wczoraj. Słów brak. Całe szczęście, że Kieras jest wporzo;). Jakoś sobie dajemy radę. Miejmy nadzieję, że niedługo się to skończy.

Jakby tego było mało, we wtorek w godzinach dopołudniowych, otrzymałem telefon od Pani Iwonki z przedszkola. Okazało się, że Piotr ma gorączkę i trzeba go zabrać do domu. Więc pojechałem. Wspomniana wychowawczynie oznajmiła mi, że próbowała od godziny skontaktować się z matką Piotra. Oświadczyłem Jej, że by więcej tego nie robiła, tylko najpierw w każdej sprawie,m informowała mnie. Po badaniu, lekarz stwierdził: nieżyt gardła. Wziąłem, wiec dwa dni urlopu, by znosi chimery Małego. Ale uchodziło mu to płazem, gdyż był chory.

W czwartek zawiozłem go do jego dzielnej mamy. Wiec miałem taaaaaaaaaaaaaaaaaki przedłużony weekend. Dziwny taki dłuższy czas rozłąki. Udało mi się spędzić cudowne chwile z EmKą. Praktycznie codziennie spędzaliśmy wspólnie extra chwile. Dziś w nocy doszliśmy z EmKą do tego samego wniosku i przyszło nam obojgu pewne pytanie: DLACZEGO????. Chyba nie warto się zastanawiać nad tymi przyczynami. Najważniejsze, że to się dzieje i trwa na chwilę obecną. Byliśmy wczoraj w kinie na "Bękartach Wojny". Ale rozbity film. Bratt PiTT jak i kolo grający pułkownika Landę to mistrzostwo świata. Kupa śmiechu na tym filmie była.


Wczoraj Pani od mieszkania napisała do mnie. 27 października podpisuję umowę i otrzymam klucze. Jak ja się cieszę. Będę miał wreszcie swoje Gniazdko!!!!!!!!!!!!

wtorek, 6 października 2009

Nowa nadzieja

Cały piątek, tj. 2 października siedziałem jak na igłach. Pani od wynajmu mieszkania miała dać znać, czy przystaje na moja propozycję zapłacenia kaucji. Jakaż była moja radość, gdy przed godzina 15.00 poprosiła mnie o namiary, celem przygotowania umowy. Niezwłocznie po dojechaniu na Tajwan, wysłałem wszystkie niezbędne informacje. Czekam teraz za jakimś znakiem, kiedy mogę sfinalizować transakcję. Wszystko zaczyna się powoli układać i normalizować.

Weekend minął pod znakiem festynów. Najpierw w sobotę wraz z Piotrem i Lidią udaliśmy się na teren Schroniska dla Zwierząt na "PYRY Z GZIKIEM". Było naprawdę miło i sympatycznie, choć już zimno. Piotr od samego początku nawiązywał wszelkiego typu znajomości. Więc po kolei:


  • pierwszą jego miłością stała się perkusja - walił w nią z takim zapamiętanie, że pojawiły się wokoło głosy by zabrać mu pałeczki

  • później postanowił zostać strażakiem


  • na koniec pancerniakiem

Ogólnie był bardzo, ale to bardzo zadowolony, zresztą nie tylko on.

Niedziela to festyn zaplanowany na stadionie żużlowym. Tu pojawił się jego talent do zjednywania sobie pięknych pań. Z niezwykłym zapałem jak na 5-latka rzucił się na "Panie podprowadzające". Zjednał sobie ich serduszka od razu. Był, tu muszę zaznaczyć całkowicie samodzielny w tej kwestii. Lidia nie dawała wiary, jednak Ja ani słowa nie zamieniłem z tymi damami. Kupa śmiechu była z nim i tyle. Faktem jest, że mały dawał radę;)