poniedziałek, 31 stycznia 2011

terapeutycznie

Wczoraj Piotr wrócił od Mamy Angeliki. W związku z tym, że dość często Mamie Angelice zdarza się go położyć popołudniu, prawie do 21 miałem z głowy. Trzy miliardy pytań ze strony blond kataryny. W końcu dał się namówić na pójście do łóżka, a ja mogłem dopaść pilota. Poziom tv jest, taki jak każdy widzie, ale trafiłem na jakiś kabaret. Próbowałem go choć odrobinkę ogarnąć, a tu nagle słyszę:

- Tata, wiesz co??? Nie oglądaj tego lepiej!!!
- Dlaczego???
- No bo wiesz, oni czasem na niby piją wódkę!!!
- No i???
- A wiesz, to jest bardzo niedobre.
- Dlaczego to jest niedobre???
- No jest niedobre, bo Ty tego nie pijesz, więc to jest niedobre.
- Hmm, w sumie masz rację. Kocham Cię synu mojego serca
- Dobranoc tato, kolorowych snów.
- Dobranoc.

niedziela, 30 stycznia 2011

żeby nie było

Wszystko o czym ostatnio piszę, jest takie jakieś przesiąknięte narzekaniem. Sam to tak odbieram. Że niby świat do d..., nic mi nie idzie, i w ogóle. Jest jednak inaczej. Po pierwsze uno:
  • na bank mam przyjaciół - nie ulega to najmniejszej wątpliwości
  • wszystko się układa odnośnie szkoły 
  • pojawiają się coraz to nowe możliwości dorobienia sobie (w nowym, przyszłym zawodzie|)
  • porażki, które ponoszę, udaje się przekuwać w coś pozytywnego

Największą radość mam jednak z tego, że jestem ważny dla niektórych osób. Jest ich w sumie sporo. Jest to coś wspaniałego. Grono przyjaciół i życzliwych mi osób, jest  tym zbiorem ludzi, których chyba szukałem bardzo, ale to bardzo długo. Chało by się rzec : tak trzymaj!!!

    poniedziałek, 24 stycznia 2011

    lista przebojów Żółtej Żaby

    Na chwilę obecna na trzecim miejscu naszej (mojej i Piotra-sześcioletniego syna) listy przebojów, znajduje się stary, ale niezwykle jary Axel Roses, wraz ze swoją drużyną w nieśmiertelnym kawałku:







    Miejsce drugie, kolejny stary i kolejny jary zespół - AC DC i ich Thunderstruck





    no i numer 1 !!!! cool kids of death - " butelki z benzyną i kamienie"



    drzemy nasze kochane i niezwykle muzykalne ryjki, do utraty tchu - co dzień od jakiegoś tygodnia, w tej właśnie kolejności. W związku z tym, że mamy ze śpiewem niewiele wspólnego, darcie ryjka to najwłaściwsze określenie.

    czwartek, 20 stycznia 2011

    sen

    Nałogowych snów ciąg dalszy. Dziś w śnie ćpałem od jakiegoś czasu. Zasadniczo nie widziałem w tym nic złego. Żeby było śmieszniej (bądź tragiczniej), podczas tego snu obudziłem się i zastanawiałem się czy rzeczywiście zażywam. I uznałem, że tak, jak najbardziej. Nie widziałem w tym nic, co można by potępić. Rano gdy się już obudziłem, byłem przerażony. Tak się jeszcze złożyło, że organizm tak mam załatwiony, że pierwszą rzeczą którą zrobiłem, było pozbycie się nadmiaru żółci, która to się nagromadziła w moim ciele. Oj przypomniały mi się czasy aktywnego zażywania. Mało przyjemne.

    środa, 19 stycznia 2011

    chorobowość

    Stało się. Zdycham w sposób tak wstrętny i nieprzyjemny, że słów brak. Czuje się potwornie, ale jako, że czuję się odpowiedzialny za cały świat, śmigałem sobie dzielnie do pracy. Dopiero mój Kierownik - DZIĘKUJĘ MACIEJU, CO JA BYM BEZ CIEBIE ZROBIŁ- niejako wymóg na mnie pozostanie w domu. Nie byłem dziś w pracy, a popołudniu zadzwonił i stwierdził, że mam zostać w domu, żeby się podleczyć. Mam takowy zamiar. Nie zmienia to jednak faktu, że dostaje w chacie na łeb.  Od leżenia w łóżku staje się płaskodupcem:). Staram się coś robić, oglądać. Nie wychodzi mi to jednak, gdyż towarzyszy mi ból głowy tak potworny, jak tylko można sobie wyobrazić. Dodatkowo żółć dała znać o sobie, to jak sądzę reakcja na ilość bletek przyjmowanych w ostatnich dniach.

    Więc do piątku wolne.

    niedziela, 16 stycznia 2011

    przyjaźń

    Wiem już chyba, czym jest przyjaźń. R. należy do grona moich najbliższych znajomych. Od jakiegoś czasu podejrzewałem, że nie jest u niego najlepiej. Gdy się spotkaliśmy w zeszłym tygodniu stwierdził, że  Jego nagłe zniknięcie było związana z zapracowaniem. Moje podejrzenia były zgoła odmienne, jednak skoro twierdził, że był zapracowany - znaczy, że był. Dziś gdy tylko nadarzyła się okazją i byliśmy sami, padło - PRZEPRASZAM.  Później, że mu było głupio, nieswojo, bo nasza znajomość oparta jest na prawdzie i zaufaniu, że mu przykro. Poczułem się fantastycznie, gdyż nic nas nie łączy - w takim sensie ,że nie jest to taka transakcja wiązana, jak to było dotychczas. Jesteśmy osobami zmagającymi się z tym samym problemem, wzajemnie się wspierającymi. To jest cudowne, że ktoś mnie traktuje jako osobę tak ważną dla siebie. A, że okłamał, to działa choroba.

    poniedziałek, 10 stycznia 2011

    tylko tyle?? aż tyle???

    Czy ktoś ma pilny problem, smutek, bądź radość ,która chciałby się podzielić w pierwszej kolejności - pada z ust prowadzącego, . Podnosi się jedna ręka:

    - Tomasz - alkoholik i narkoman. Mam ogromna radość. Marzenia się spełniają. Przyjęto mnie do szkoły.

    " Z przyjemnością informujemy o zakwalifikowaniu Pana Tomasza Chełka do udziału w trzeciej edycji dwuletniego szkolenia terapeutów pracujących z osobami uzależnionymi i członkami ich rodzin - Studium Terapii Uzależnień i Współuzależnienia prowadzonego przez Instytut Psychologii Zdrowia."

    Tylko tyle i aż tyle, znajdowało się dzisiaj w liście otrzymanym około godziny 16. Jestem wniebowzięty pomimo tego, że nie potrafię tego chyba zbyt okazać.

    Jeszcze nie tak dawno nie sądziłem, że trafię na detoks jako osoba zachęcająca ludzi to korzystania z pomocy grup dwunastokrokowych, a co dopiero w dalekiej przyszłości pracować z ludźmi uzależnionymi. Jestem jeszcze chyba w takim szoku, że nie ogarniam tego.

    czwartek, 6 stycznia 2011

    noworocznie

    Jest nowy rok, a jestem zmęczony, jak w starym. We środę (wczoraj), udało mi się wreszcie spotkać ze swoim terapeutą. Po rozmowie, dwa wnioski:

    1. przemęczenie
    2. branie na siebie, zbyt dużej odpowiedzialności
    Z pierwszym borykam się już od dłuższego czasu, drugie zostało mi uświadomione. Żeby tego było mało, zażeram emocje. Wstaje praktycznie co noc, aby coś wrzucić na ruszt. Gdy już jestem naładowany po przełyk, przychodzi w miarę dobry sen. Martwię się tym bardzo, tym żarciem oczywiście. Próbuje się jakoś powstrzymywać, ale moja silna wola, słaba taka jakaś.

    Czuje się odpowiedzialny za wszystko, niedługo pewnie dołożę sobie niedługo głód w Afryce i Bliski Wschód. Po rozmowie z H. mam oddawać to wszystko, ale jakoś niezmiernie ciężko wykonywać mi tak proste czynności. Strasznie dokucza mi odpowiedzialność za swoja pracę. Zdarza się, że śnie o niej, znajduje rozwiązania problemów, uświadamiam sobie zagrożenia, pułapki. Makabra. Niby to proste, zostawić wszystko przy bramie. Szef wszystkich szefów, ma na to fantastyczne powiedzenie: " problemy rodzinne i osobiste ,należy zostawiać przed portiernią. ". Proste jak budowa cepa. Tylko, żebym umiał tak w druga stronę. 

    W związku z całą zaistniałą sytuacją za namową H. postanowiłem sprawić sobie jakiś prezencik. I sobie popłynąłem: woda toaletowa (chociaż już odrobinkę żal mi kasy na nią), dwa krawaty w lumpiaku (50gr/sztuka) i dżiny za dwa złote. Humor rzeczywiście poprawiony. Zapach przecudowny, krawaty sie podobają, spodnie też. Cóż chcieć więcej?

    Postaram się dostosować do zaleceń, ale co z tego wyjdzie???? Pewnie jak zwykle pójdzie, jak po grudzie.