środa, 30 września 2009

Skojo



Od początku. Był Skoj i było git. Do niedzieli. Do 13. To co się później stało można określić jako kataklizm. Ale wspólnymi siłami z EmKą udało się przezwyciężyć kryzys, a był poważny. Porównywalny do tego kubańskiego z 1962r. Taka burza musiała jednak wystąpić - chyba. Oczyściła się atmosfera.



Podczas tego pobytu pojawiło się nowe marzenie. Chodzi mianowicie o malutki domek, taki drewniany, całoroczny. Myśl o czymś takim pojawiła się nagle i rozpaliła moja wyobraźnie. Daje sobie na realizacje tego celu coś około 10lat. Sądzę, że to dość realny termin. Zaczynam odkładać na malutką działkę - LETNISKOWĄ , DLA JASNOŚCI.


Z nastrojem jest różnie. Od dolin do wyżyn. Ale chyba tak właśnie być musi. Duży wpływ na nastrój ma pora roku. Od ciepłych i cudownych dni- weekend to takiej padaczki jak wczoraj. I jak tu zachować spokój.

W piątek pożegnałem się z "moją" grupa terapeutyczna prowadzoną przez Z. To nie było fajne. Zawdzięczam jej i Z. wyjątkowo dużo. Oni wszyscy byli ze mną w najtrudniejszych chwilach mojego trzeźwego życia. Za to wszystko DZIĘKUJE.

piątek, 25 września 2009

Zacne dni

Wczorajszy dzień przyniósł mi wiele radości. Wszystko zaczęło się powoli układać. Z samego rana otrzymałem telefon od znajomego, który obiecał mi pomóc w załatwieniu mieszkania. Jak powiedział tak się stało. Mieszkanie będzie wolne od 1 listopada. 450zł + opłaty, czyli bardzo dobra cena. W następnym tygodniu pójdę wszystko dogadać, coś wpłacę, podpiszę. Bardzo się ucieszyłem.

Kolejnym powodem do radości jest wyjazd z EmKą do Skoja. Niby nic takiego, ale będziemy sami. Wokół lasy, jezioro i spokój. Całkowita laba. Czas na rozmyślania i rozmowy. Udaje się nam bardzo dobrze ze sobą porozumiewać, pomimo pewnych różnic i niejasności.

Bo długiej nieobecności zawitałem na oddział na miting. Ile młodych twarzy. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów spotkałem tylu rówieśników. Szczególnie zaskoczony byłej jedną osobą. Bardzo się nie lubiliśmy w "starych czasach". Przy pobieżnym poznaniu ta osoba, wiele zyskuje. Sądzę, że mieliśmy podobne odczucia względem siebie.

Mam teraz okres na fali wznoszącej. Nawet Angela potrafiła być miła i przysłała sms z pytaniem, czy może Piotra odebrać wcześniej z przedszkola, bo jedzie z nim do siostry. Wyraziłem zgodę. Po chwili otrzymałem krótką wiadomość od Niej: "DZIĘKUJĘ".

wtorek, 22 września 2009

Wyjazd, rozprawa, zawód






Więc po kolei. W sobotę, tj. 19 września cała nasza Trójka pojechała do Władka. Droga pomimo moich obawa przebiegła bardzo gładko i zarazem szybko. Na miejscu znana nam od lat Pani Viola, nie mogła uwierzyć jak Piotr szybko rośnie. Pogoda dopisała, było extra. Pomimo tego, że bardzo krótko. Piotr i EmKa byli bardzo szczęśliwi. Ja zresztą również. Taki był cel tego spontana. Z "flotą" teraz odrobinkę nie teges, ale co tam - dam radę do ostatniego;). Wróciliśmy w niedzielę wieczorem.
Odbyłem niesamowicie orzeźwiająca kąpiel w morzu. Ale był czad;)). Z tego również bardzo, ale to bardzo się cieszę.

Niedzielno-wieczorny powrót spowodowany był rozprawą w SR Gniezno. Ta konkretna sprawa została założona przeze mnie a dotyczyła zasądzonych mi alimentów na rzecz Piotra. Odkąd "JUŻ MNIE NIE LUBISZ??!" zamieszkał u mnie postanowiłem nie płacić jego matce alimentów. W poniedziałek miał o tym zadecydować Sąd. Było ok. Zawarliśmy ugodę na mocy której, zostało uchylony wyrok z 22-12-2008r. , który zobowiązywał mnie do płacenia na rzec Piotra renty alimentacyjnej. Więc na chwilę obecna jestem całkowicie bez obciążeń alimentacyjnych. Sąd przyjął do wiadomości to, że to ja pokrywam całość kosztów związanych z utrzymaniem syna. Gra i buczy i gitara - jak mawia Klasyk.


Cień na moje dobre samopoczucie rzuciła rozmowa z Rodzicielką. Po raz kolejny okazało się, że ludziom najzwyczajniej na świecie nie można ufać. Wczoraj włos stanął mi dęba podczas rozmowy z w/w. Okazało się, że jest w posiadania informacji, którymi dzieliłem się , jak sądzę tylko w jednym miejscu. Mianowicie na grupie wsparcia. Ale po kolei. Matka opowiedziała mi następujące zdarzenie. W niedziele podeszła do niej osoba i zaczęła wypytywać o szczegóły mojego i jej konfliktu, jak również zapytała Ją dlaczego mnie wyrzuciła z domu!!!! Nie wiem co to była za osoba. Wiem tylko, że do końca nie była doinformowana i dopowiedziała sobie brakujące fragmenty układanki. Niezgodnie zresztą z prawdą. Ale nie to jest najważniejsze. Najistotniejsze jest to, że jakaś osoba wyniosła z grupy informacje. Sądzę, że z grupy. Matka wie dosłownie o wszystkim, tak przynajmniej dała mi do zrozumienia. O tym, że z EmKą chcemy stworzyć rodzinę też wie. A o tym mówiłem tylko na grupie. W pierwszej chwili myślałem, że to wyszło z rodziny EmKi, jednak Oni nie wiedza o naszym zamiarze. W związku z tym wszystkim będę zmuszony powiedzieć o wszystkim na grupie i zrezygnować z niej - niestety. Muszę odbyć rozmowę z Z.

Tak to minęły mi ostatnie cztery dni. Z nastrojem jak z sinusoidą. Raz góra raz dół.

czwartek, 17 września 2009

Nie taki diabeł straszny....


Maksyma wpojona mi na terapii, aby żyć zgodnie z własnym sumieniem daje bardzo dobre rezultaty. Przyniosła zamierzony skutek:
  1. nie mam zbyt dużo wyrzutów sumienia-praktycznie niewiele
  2. droga obrana przeze mnie, wydaja się być ta właściwą
Ale po kolei. Byłem we wtorek w RODK na badaniach z Piotrem i Angelą. Moje wypowiedzi, jak i sposób w jaki opiekuje się Piotrem zostały bardzo dobrze odebrane. Nawet ze strony Angeli, nie było najmniejszego zarzutu pod moim adresem. Wg zgodniej opinii sposób w jaki zajmuję sie synem i w jaki go wychowuje, jest jak najbardziej prawidłowy. Dostało się Angeli. Podczas rozmowy z dzieckiem Panie Psycholożki dowiedziały się od syna dwóch BARDZO niepokojące rzeczy. Gdy weszły do pokoju, w którym byłem z Angelą i poprosiły Piotra o wyjście - zamarłem. To co przekazały potwierdziło moje najgorsze przypuszczenia. Sytuacja z wujem Danielem nie jest za ciekawa. Ale nie czas i miejsce by to opisywać. Mam tylko nadzieje, że Dwie Dzielne Panie opiszą całą sytuację w opinii wydanej przez RODK. Procentuje moje zachowanie wobec Wuja Daniela, czyli brak reakcji na jego zaczepki, wycofywanie się, chodzenie "na rękę" Angeli. To co przez moich najbliższych było odbierane, jako ustępowanie pola i poddawanie się okazało się moim zwycięstwem - w zgodnej opinii Psycholożek. Są momenty, że rzeczywiście się we mnie gotuje. Nie zmienię ani Angeli, ani Wuja Daniela. I tu z ratunkiem znów przychodzi terapia:

"...abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić.."

Wg biegłych istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że Piotr będzie jednak mieszkał ze mną. A wszystko to dzięki mojemu postępowaniu. Jestem wręcz dumny z tego, że tak zostałem odebrany, że tak zostało ocenione moje zachowanie i sposób w jaki wychowuje syna.

wtorek, 15 września 2009

Mierz siły na zamiary....



Pobiegłem. Rzeczywistość zweryfikowała moje plany. A miało być tak pięknie, a było jak zawsze. Mówiąc językiem żużlowym nie było z czego odkręcić. Nie ważne jak się starałem, biegłem 5min/km. Ale i tak jestem zadowolony, że udało mi się pobiec w takim czasie. Nie jestem gotów, żeby szybciej biegać w związku z tym decyzja o przejściu na drugi etap treningu. Będę szlifował formę powtórzeniami wg następującego planu (wg M.Bartoszaka, www.bieganie.pl):

Czeka mnie 12 tygodni treningu, zaczynam od przyszłego wtorku.

Teraz z innej beczki. Jadę z EmKą i Piotrem nad morze w sobotę. Jak Bogi dadzą może zostaniemy do poniedziałku. To było tak spontaniczne, ze ach tam. Plan pojawił się znikąd. Panuje ogólna radość i wesołość z tego powodu. Piotr jeszcze o niczym nie wie. Oj będzie radocha w jego wykonaniu, oby pogoda nam dopisała.

P.S.

Za trzy godziny jadę do RODK w Poznaniu, ale mam nerwy. Co chwilę chodzę do WC. Nie mogę się na niczym skupić.



sobota, 12 września 2009

Chciałbym być zawsze.....


Poniżej prezentuje tekst, chyba jednej z ulubionych piosenek Moich i Siwego. Jest zawsze kupa śmiechu, gdy to śpiewamy, gdyż Piotr nie rozumie, bądź nie umie wypowiadać pewnych słów i wyrażeń. Więc zamiast Załoga "G" - jest Załoga Dziś, zamiast Asterix i Obelix - jest coś czego nie potrafię powtórzyć itp. Zawsze jednak naszemu śpiewaniu towarzyszy ogromna radość i wesołość. Polecam tę piosenkę wszystkim tym, którzy mają kłopoty z samym sobą, słowa są bardzo proste, lecz wyjątkowo do mnie trafiające. Oddają również to kim czasem jestem, i kim chciałbym się stać.




"Załoga G"

Bywa że nie jestem szczery
Czasem zwyczajnie kłamię
Jestem próżny pazerny
Dbam tylko o swoje cztery litery

Bywam małostkowy
Cyniczny i bezduszny
Osądzam bez litości
Bez serca i miłości


Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy

Chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei

Tak jak Bolek i Lolek

Tytus Romek i Atomek

Dzieci z Bullerbyn

Tomek na tropach Yeti

Tak jak król Maciuś pierwszy

Asterix i Obelix

Jak załoga G

McGywer i Pipi

Miewam nieczyste intencje
Łamię własne zasady
Jestem niekonsekwentny
Drażliwy i nieznośny
Nie potrafię słuchać
A sam bez przerwy gadam
Jak bym istniał tylko ja
A światem rządził szatan


ref.

autor: Hurt

piątek, 11 września 2009

Jeszcze raz

Słowa właśnie piosenki o tym tytule dają mi wiele otuchy. Wykonuje ją WSZ & CNE. Opowiada o na o dwojgu nastolatków, którzy poszli na skróty w życiu. Uwielbiamy ja śpiewać z Piotrem. Od wczoraj mam w domu już "dorosłego" pięciolatka. Oj działo się wczoraj. Piotr miał PIĄTE urodziny, miałem poważny kryzys z EmKą, byłem u swojego znajomego odnośnie mieszkania,nosiło mnie jak cholera. Ale wieczór przyniósł refleksje i opamiętanie. Postanowiłem nabrać jeszcze więcej dystansu do samego siebie. To najlepsze rozwiązanie.

Z biegania na razie nici. Od poniedziałku przeziębiony tak, że słów brakuje. Na weekend miałem zaplanowane dwa biegi : 21 i 10km. Niestety finanse nie pozwolą mi uczestniczyć w żadnym z nich. To kolejny powód do przemyśleń. Finanse. Po wyprowadzce będzie odrobinkę nie teges.
We wtorek już będzie mniej kłopotów i powodów do nerwów.

...to żaden dramat że znów przegrana
Spróbuj jeszcze raz (musisz mieć farta),
nie możesz dać się złamać
Życie to gra, że sędziego nie da się okłamać...


P.S.
Nam naprawdę ciężkie dni. Za dużo problemów. Tych realnych i tych wymyślonych. Proszę więc o odrobinę wyrozumiałości. Jeszcze kilka dni
.

środa, 9 września 2009

Kocmołuch

Dziś miał być dzień Pani Psycholożki. Nie był nim jednak w pełni tego słowa znaczeniu. Choć RODK w Poznaniu dał mi się dziś we znaki. Otóż jadąc tam pełen obaw, nawet się nie spodziewałem tego co zastanę. Okazało się, że badanie się nie odbędzie, gdyż nie ma psychologów zajmujących się moją sprawą. Z przyczyn niewiadomych przełożono badanie na godzinę 14.00 nie informując mnie o tym. Angela oczywiście wiedziała o tym, do mnie pismo nie dotarło. Kierownik ośrodka była zdziwiona, że Piotr mieszka ze mną. Nawet akt nie przeczytała. Badanie zostało przełożone na przyszły wtorek na godzinę 14.00. Targały mną różne skrajne emocje. Jednak najważniejszy wniosek to taki, że kolejny tydzień mam Piotra dla siebie. Cieszę się z tego powodu bardzo. Piotrek śmiga dziś na rowerze cały dzień, aż miło. Sądząc po jego uśmiechu, ilość brudu oddaje ilość szczęścia, które zaznaje na podwórku z rówieśnikami.Rower, koledzy, park to jego żywioł. Czy jego matka będzie w stanie pokierować się szeroko pojętym dobrem dziecka????????

Właśnie wrócił. Teraz szybka kąpiel i spanko, jutro musi wstać o 5:30.


poniedziałek, 7 września 2009

Niepokój

Jutro o tej porze, będę gdzieś pod Pobiedziskami. Jadę do RODK pełen obaw i niepokoju. Co innego coś podejrzewać o co innego usłyszeć TO. W dniu jutrzejszym DZIELNA PANI PSYCHOLOG orzeknie, gdzie ma mieszkać Piotr. Im bliżej tego momentu, tym większe emocje mną targają. Dzisiejsza noc może być ostatnią z Piotrem. Wiem, że go nie tracę , jak myślałem poprzednio, gdy Angela go zabrała. Zmienia tylko miejsce zamieszkania. Ale gdy wynik mnie nie zadowoli, sądzę , że odchoruje swoje. Na chwilę obecną jeszcze do mnie to nie dociera. Nadzieja umiera ostatnia. W najgorszym wypadku pozostaje się cieszyć ze wspólnie spędzonych prawie siedmiu miesięcy. Dosyć użalania się nad sobą. Trzeba rozwiązywać bieżące problemy. Jutro koło południa będzie już wszystko wiadomo.



Wczoraj dane mi było spędzić z EmKą i Piotrem bardzo fajny dzień. Jednak już w nocy EmKą znów zaczęły targać wątpliwości. Dostało mi się za moje wyczyny. Za Agnieszkę i za π. Za to, że się tak nimi bawiłem. W pełni się zgadzam z EmKą. Kolejnym problem, który nie daję spokoju EmCe to moje relacje z matką. Próbowałem Jej wczoraj wytłumaczyć, że nie są one spowodowane przez Nią. Na chwilę obecną jednak ma takie zdanie. Będę robił wszystko by to wyperswadować.

piątek, 4 września 2009

Akceptacja

Jak już chyba wspominałem złożyłem EmCe pewną propozycję, mianowicie spytałem czy zostanie moją partnerką na wieczność. Zastanawia się bardzo długo, tj. od poniedziałku 31-08-2009r. Wczoraj w nocy pojawiły się pierwsze oznaki decyzji. Niestety nie było nam dane tego mówić sobie prosto w oczy, gdyż niespodziewanie zjawiła się Rodzicielka za ścianą. Doszliśmy z EmKą do wspólnego wniosku, gdy rozmowa zaczęła zmierzać w kierunku decyzji, że lepiej będzie ją przerwać z uwagi na możliwość nagłego i gwałtownego pojawienia się Rodzicielki. Niestety bolesne to, ale prawdziwe. I tu nieoceniony stał się znów GG. Przy pomocy tego cuda, dowiedziałem się ze moja propozycja została zaakceptowana. Jaki ja jestem szczęśliwy. Jednak czekam z wybuchem tej radości do momentu, aż usłyszę to na własne uszy i zobaczę jak EmKa to mówi. Jeśli wszystko wypali to WESELISKO BĘDZIE !!!!!!. Będą konieczne i oświadczyny i zaręczyny. Szczegóły wkrótce.

środa, 2 września 2009

Kompromis

"Kompromis – to metoda rozwiązania konfliktu, oznaczająca wspólne stanowisko, możliwe do przyjęcia dla stron negocjujących" - Wikipedia.pl


Wczoraj z EmKą miałem rozmowę na bardzo delikatny temat. Nasze stanowiska różnią się diametralnie. Próbowałem doprowadzić do jakiegoś kompromisu, jednak chyba nie poszło za dobrze. W końcu to wszystkie atuty są po Jej stronie. Jednak na tyle poznałem już EmKę - choć mogę się mylić - że gotowa jest iść na jakieś malutkie ustępstwa względem mnie. Tyle o nas.


Wczoraj dotarło do mnie, że moje stosunki z Rodzicielką są na takim etapie, że wypracowanie kompromisu, jest już niemożliwe. Ja już dalej nie mogę ustępować, bo niby w czym??? No chyba, że zrezygnuje ze spotkań z EmKą. Na to się jednak nie piszę. Postanowiłem sobie, że może to mieć tylko i wyłącznie miejsce w przypadku, gdyby Ona ( EmKa) sama tego chciała. Ja nie zrezygnuje. Szanowna Dobrodziejka- znając Ją - też nie będzie miała zamiaru ustąpić, gdyż każde ustępstwo będzie oznaczało dla Niej porażkę. A na to sobie nie pozwoli. Dla Niej lepiej będzie cierpieć , niż przyznać się do tego, że nie ma nade mną kontroli.